Uparłam się, żeby pojechać do Mostaru kiedy tylko zobaczyłam na Instagramie przepiękne zdjęcia jego słynnego mostu. Zbudowany został z kamienia i łączy ze sobą części starego miasta ponad rzeką Naretwą. W świetle wschodu i zachodu słońca wygląda wręcz majestatycznie. Wiedziałam, że kiedy znowu pojedziemy do Chorwacji, musimy troszkę zboczyć z utartej ścieżki wzdłuż wybrzeża. Od Breli, gdzie zdecydowaliśmy się dłużej odpocząć, dzielą go zaledwie 92 kilometry, więc żal było z takiej okazji nie skorzystać.

Jechali z nami moi rodzice, ale nie byli zachwyceni opcją przejechania 200km w dwie strony. A kto by tam chciał tyle drogi nadrabiać, żeby zobaczyć jakiś tam most? Jestem jednak bardziej uparta niż niejeden osioł i koniec końców, zabraliśmy ich na wycieczkę. To, co rzuca się w oczy od razu po przejechaniu granicy, to zdecydowanie zupełnie inna jakość dróg niż w Chorwacji. Nie spotkaliśmy żadnych napisów ostrzegających o minach (o których czytaliśmy wcześniej w internecie), ale widać że państwo to nie stanęło jeszcze do końca na własnych nogach. Drogami, które przypominają nasze polskie międzywsiowe asfaltówki ? dojechaliśmy do Mostaru.

To, co zaskoczyło mnie na samym wstępie to to, że nie było w ogóle kłopotów ze znalezieniem parkingu. I to w weekend! No niech mi ktoś pokaże jakieś słynne miasto, w którym nie ma problemu z zaparkowaniem w centrum? My bardziej nagimnastykowaliśmy się w Poznaniu niż w Mostarze. Każdy praktycznie mieszkaniec udostępnia swoje podwórko dla turystów. Za cały dzień parkowania życzą sobie aż 5 euro, co dla mnie jest śmieszną ceną. Tym bardziej, że do starego miasta mieliśmy z 50 metrów.

Rodzice stwierdzili, że poczekają na nas w aucie. W końcu mieliśmy iść i zrobić tylko zdjęcia mostu ?. Kiedy weszliśmy z Piotrkiem na uliczki starego miasta byliśmy w szoku. Stragany uginały się od towarów (wiem, wiem, wszędzie tak jest), ale ceny wynosiły 50% tego, co płaciliśmy w Chorwacji. Oczywiście trafiłam do swojego świata. Piotrek ledwo mnie odciągnął, żeby iść most zobaczyć ?. Po paru chwilach znaleźliśmy się wreszcie na nim. Mogę Wam powiedzieć, że jest mega wysoki. Jeszcze chyba nigdy na takim moście nie stałam. Ciężko było tylko dopchać się do jego boków. Minutę później, kiedy jego krawędzią przeszedł chłopak z czapką na pieniądze, dowiedzieliśmy się dlaczego. Otóż, miejscowi mężczyźni skaczą z niego do rzeki. Z tego co zauważyliśmy, kręcą na tym sporą kasę ?. Na zdjęciu poniżej możecie odszukać dwóch Panów w kąpielówkach, którzy chwilę wcześniej wykonali skok ?.

Żeby zrobić najlepsze ujęcie mostu, musieliśmy z niego zejść i bocznymi ulicami znaleźć jakiś punkt widokowy. Szybko zobaczyliśmy odpowiednie miejsce i się tam udaliśmy. To z niego będą wszystkie zdjęcia we wpisie z widokiem na most. Wracając na parking, zahaczyłam jeszcze o parę straganów ?. Kiedy dotarliśmy do auta, po około godzinie, rodziców nie było. No rozumiecie to? To ja spieszę się z zakupami i zdjęciami a oni sobie wycieczki krajoznawcze urządzają? ? Najgorsze było to, że nie mogliśmy do nich zadzwonić. Bośnia i Hercegowina nie należy bowiem do UE i koszty połączeń są spore. Na szczęście, po powrocie na stare miasto, szybko ich odnaleźliśmy.

Wiecie co robili? Zakupy! ? No wredoty jedne, ja tu się uwijałam w pocie czoła, żeby coś na szybko kupić a Ci wybierali i przebierali. A wiecie co jest jeszcze lepsze? Mój tatuś wyhaczył sklepik z podróbami wszelkiej maści i zaprowadził mnie tam, żebym zobaczyła ile przepłaciłam za swoją torebkę Korsa ?. Całkiem sporo. Znajdziecie tam wszystko, tak jak w Turcji. Od CK po Gucci. Torebki, ubrania, okulary, no czego dusza zapragnie ?. Jakość według mnie jest lepsza niż w Turcji. Ja przynajmniej nie zauważyłam różnicy między swoją MK a tą pokazaną przez sprzedawcę.

Podsumowując, jeżeli chcecie zakupić sporo pamiątek w dobrych cenach, warto przejechać te 200 km i zaopatrzyć się w nie w Mostarze, zamiast w nadmorskich miejscowościach Chorwacji. Oszczędzicie tyle, że spokojnie starczy Wam na paliwo w dwie strony (np. magnes pamiątkowy w Mostarze ok. 4zł a w Breli ok. 10zł). A do tego wszystkiego zobaczycie przepiękny most i poznacie bardzo przyjaznych ludzi. Ja z Mostaru mam same dobre wspomnienia. Przede wszystkim, nie trzeba się targować. Nie wiem jak dla Was, ale mnie to męczy. Nie lubię się kłócić o koszt produktu. W przeciwieństwie do mojego męża i taty. Oni mogliby wszędzie i o każdej porze próbować zbijać cenę ?. W Mostarze ceny są takie jak u nas.

Byliście kiedyś w Mostarze? Jak Wasze wrażenia po tej wycieczce? Ja jestem zdecydowanie zauroczona i chętnie tam wrócę. Nie tylko po pamiątki ??. Przepiękne widoki, kamienny most, krystalicznie czysta woda w rzecze, przemili ludzie… No same och’y i ach’y! ? Odstraszać mogą tylko ruiny domów i dziury po kulach na budynkach. Nam to jednak nie przeszkadzało. Poczuliśmy jeszcze większy respekt do tego miasta. Na samym końcu wpisu znajdziecie jeszcze kilka praktycznych wskazówek dla podróżujących do Bośni i Hercegowiny ❤️.

Praktyczne wskazówki dla jadących do Bośni i Hercegowiny

*wjedziecie tam na dowód osobisty (warto mieć paszport, ale my zaryzykowaliśmy i nie było problemów z samym dowodem)

*musicie mieć Zieloną Kartę dla auta (za darmo dostaniecie w swojej ubezpieczalni) i jeżeli nie jest Wasze to upoważnienie od właściciela, że możecie nim jechać (my nie potrzebowaliśmy, bo właściciel był w aucie)

*pamiętajcie, żeby nie dzwonić ani nie korzystać z internetu. Szczególnie jeżeli macie telefon na abonament ?

*po więcej wskazówek dla podróżujących autem odsyłam Was do wpisu, z którego sami korzystaliśmy planując podróż kliknijcie tutaj