Nienawidzę postanowień noworocznych. Zawsze, kiedy tylko zakładałam sobie, że coś zrobię na początku stycznia nowego roku to pod koniec tego samego miesiąca postanowienie to jest już w koszu. Nic mi nigdy nie wychodziło, kiedy zaczynałam „zmieniać swoje życie” zaraz po sylwestrze. Dlatego też, obecnie tworzę plan roczny, nad którego realizacją myślę już od listopada. Jestem bardzo zadowolona z tego roku. Nie sądziłam bowiem, że uda mi się osiągnąć rzeczy o których marzyłam od dawna, ale bałam się ich realizacji. Poniżej znajdziecie listę moich sukcesów i porażek w roku 2018.

Sukcesy

Założyłam bloga. To jest moje zdecydowanie największe osiągnięcie tego roku. Długo wstrzymywałam się z rozpoczęciem tej działalności. Wszystko przez strach przed byciem „na językach” innych ludzi. Dobrze, że się go absolutnie pozbyłam i interesuje mnie tylko opinia Piotrka. Cieszę się też bardzo, że blog od początku istnienia ma ponad 500UU miesięcznie. Ja wiem, że to jest kropla w morzu. Ale hej! Ja tu zaczynam od zera. I bardzo jestem wdzięczna tym 500 osobom, które poświęciły swój czas, żeby przeczytać moje teksty. Czyli także Tobie! Dziękuję! ❤️

– Brałam udział w SeeBloggers. Jest to największa konferencja blogerów i influencerów w Polsce. Nie wiem, jakim cudem zostałam przyjęta prowadząc wtedy jeszcze jedynie konto na Instagramie, ale jestem mega wdzięczna Ani i Kubie z fashionable.com.pl za otrzymaną szansę. Dzięki obecności na SeeBloggers odważyłam się myśleć na poważnie o założeniu bloga.

– Odwiedziłam cztery państwa. Czechy, Austria, Chorwacja oraz Bośnia i Hercegowina. Nie wiem, jak dam radę w te wakacje bez Chorwacji. Mamy w planach wyjazd w innym kierunku. A moje serce zostało w okolicach Riwiery Makarskiej ❤️. Do Pragi wrócić po prostu muszę w okolicach Świąt Bożego Narodzenia w przyszłym roku. We Wiedniu byliśmy już dwa razy i myślę, że na razie nam wystarczy. Do Bośni i Hercegowiny natomiast może zawitamy ponownie w 2020 roku. W 2019 już nie damy rady ?.

– Zdałam statystykę. Ten podpunkt zrozumieją chyba tylko studenci psychologi. Szczególnie Ci z UŁ, gdzie urzęduje Pan Wiesław. Ile ja się z tym badziewiem namęczyłam to masakra! Na szczęście, jestem już po i więcej z tego rodzaju statystyką do czynienia mieć nie chcę.

– Przestałam przejmować się opinią innych ludzi na swój temat. Tutaj zasługa należy do Piotrka i jego czteroletniej terapii prowadzonej dzień w dzień. To on mnie zmusił do założenia bloga. Gdybym nie miała takiego męża, blog pewnie zostałby w mojej strefie pogrzebanych marzeń. Powiem Wam jeszcze, że dzięki zrealizowaniu tego podpunktu żyje mi się dużo lżej. Nie myślę o tym, czego ludzie ode mnie oczekują. Interesuje mnie tylko i wyłącznie to, czego chcę JA.

– Skończyliśmy z Pio remont mieszkania i je wynajęliśmy. To też jest mega osiągnięcie. O metamorfozie mieszkania przeczytacie tutaj. Męczyliśmy się z tym remontem strasznie długo. Pochłaniał całe nasze pieniądze, czas i nerwy. Super jest też, że trafiła nam się bardzo fajna dziewczyna, która je wynajmuje.

– Zrobiliśmy remont w garderobie i pokoju. O metamorfozie garderoby przeczytacie tutaj, natomiast w pokoju zostało nam jeszcze zrobić cyklinowanie, więc jeszcze jego zdjęć na bloga nie wrzucałam. Możecie za to zobaczyć nasze łóżko diy tutaj. Bardzo cieszą nas te zmiany. Męczył nas poprzedni wystrój. Teraz z przyjemnością układamy ubrania w garderobie i kładziemy się na łóżku, żeby obejrzeć film czy iść spać.

– Spełniłam dwa marzenia Pio – doberman i kurs driftingu. Nie wiem jak Wy, ale ja bardziej niż spełniać swoje marzenia to lubię spełniać marzenia moich najbliższych. O dobermanie Piotrek marzył od kiedy go poznałam. Traf chciał, że będąc u weterynarza z Olkiem spotkałam Panią, której dobermanka zdążyła się właśnie w tej lecznicy oszczenić. Od razu się z nią umówiłam na odbiór naszej Dobi po upływie wymaganego czasu. Jeżeli chodzi o drift, to przeczytacie o nim tutaj. W przyszłym roku planujemy wrócić na tor we dwoje.

– Nauczyłam się samodzielnie obrabiać zdjęcia w programie Lightroom. Zainwestowałam niemałe pieniądze w lustrzankę i obiektyw, ale moje zdjęcia wciąż nie były takie jak chciałam. Dopiero po opanowaniu podstaw, plus wykupieniu preset’ów od Aggie Lal (@travel_inhershoes) jestem zadowolona z obróbki. Nie mam zamiaru przestać się kształcić w tym kierunku. Ale uważam, że wywalanie grubej kasy na kursy jest niepotrzebne. Wszystko da radę ogarnąć przez Youtube. Pamiętajcie, że to metodą prób i błędów nauczycie się najwięcej. Praktyka czyni mistrza.

– Kupiłam wymarzony, najnowszy sprzęt elektroniczny. Są rzeczy, na których nie oszczędzam, bo traktuje je jako inwestycję w moją przyszłość. Dlatego też nie zamierzam przestać kupować lustrzanek, obiektywów, laptopów i telefonów z najwyższej półki. W tym roku zainwestowałam w MacBook’a (jego recenzję znajdziecie tutaj) i iPhone Xs. Jeżeli będzie taka możliwość, w przyszłym roku dokupię pełnoklatkową lustrzankę i obiektyw 24-70mm.

– Odcięłam się absolutnie od fałszywych osób. Jeżeli zauważam u znajomych czy rodziny, że jedną rzecz mówią przy mnie a inną przy ludziach to mówię im zdecydowane „pa pa”. Nie ma co tkwić w toksycznych relacjach. Nienawidzę ludzi fałszywych, zazdrosnych i skąpych. Od tego roku żegnam ich ozięble. Nie zastanawiam się, po prostu przestaję się odzywać.

– Wygrałam konkurs po raz pierwszy w życiu. Aaa ale to były emocje! Wygraliście coś kiedyś? Ja nigdy nic! Któregoś dnia zauważyłam na profilu @paulinye, że zaprasza do konkursu Kik’a. Wystarczyło zrobić zdjęcie i podpisać wybranymi hashtag’ami. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy Kik opublikował grudniowych zwycięzców i znalazłam się tam ja! Zdjęcia robiliśmy zupełnie nie pod konkurs, tylko pod wpis ze stylizacją na bloga, bo wiało pustką w tej zakładce. Piotrek robił je od niechcenia bo był głodny ?. A tu proszę! Wygrałam! Te 100zł na zakupy, które było nagrodą oddałam mamie. Dla mnie liczyło się to, że ktoś docenił moją pracę. A jak 3 tygodnie później Kik wrzucił moje zdjęcie na swój profil na Instagramie, w relację na Instastory i Facebook’u to już w ogóle pełnia szczęścia ?.

– Miałam tylko jeden atak lęku napadowego (panicznego) w całym roku! Zastanawiałam się, czy pisać Wam ten podpunkt, ale obiecałam być szczera na blogu. I będę się tego trzymać. Ci z Was, którzy nigdy się z tym obezwładniającym uczuciem nie mierzyli, nie zrozumieją co to za sukces. Kiedyś opowiem Wam tutaj moją historię z lękami. Tymczasem, spieszę z nadzieją dla osób, które teraz są w psychicznym dołku. Ja, dziewczyna która jeszcze 5 lat temu miała 2 ataki paniki dziennie, teraz miałam 1 (JEDEN!) atak w trakcie całego roku. ??

Porażki

– Miałam schudnąć 10kg, przytyłam 15kg ? teraz mam do zrzucenia 25kg ?. Nie wiem dlaczego, ale jakoś wyjątkowo w tym roku nie jestem tym stanem rzeczy załamana. Kiedyś bym na siebie wjeżdżała, wyrzucała sobie i gnębiła się wyrzutami sumienia. Jak to teraz widzę? No cóż, stało się ?. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Biorę się za siebie od… sylwestra! Tak, od jutra! Nie będę czekać na Nowy Rok. Stwierdziłam, że będzie to idealny moment, żeby sprawdzić moją silną wolę. Kiedyś już zrzuciłam ponad 30kg. Te 25kg też dam radę. Projekt #chudaopona rusza już jutro! ?❤️

– Miałam ukończyć kursy fotografii, grafiki komputerowej i obróbki zdjęć. Stwierdziłam jednak, że z Youtube i Google nauczę się równie dużo co na kursie za tysiaka, więc odpuściłam. Nie żałuję.

– Miałam do końca roku rozmówić się z kilkoma osobami z rodziny. Do tej pory biję się z myślami czy jest sens inwestować mój czas i nerwy w ludzi, dla których nie ma większej wartości od pieniędzy. Dylemat zostaje. Mam nadzieję rozwiązać tę sytuację na początku 2019 roku.

– Nie zdołałam doprowadzić swojego stanu zdrowia do zadowalającego poziomu. Chodzi o moje problemy z tarczycą i sercem. Będę walczyć, mam nadzieję że napiszę w sukcesach roku 2019, że wreszcie czuję się zdrowa. Dla mnie to zdrowie jest właśnie największą wartością.

– Wróciła moja nerwica i obgryzam paznokcie jak szalona. Jest to związane z moją niedoczynnością tarczycy. Jak tsh mam na odpowiednim poziomie to paznokci nie obgryzam. Aktualnie prawie paznokci nie mam ?. Dobrze, że wizyta u mojego homeopaty już w przyszłym tygodniu.

Tak właśnie wygląda zestawienie moich sukcesów i porażek w roku 2018. Nie jestem zła na te obszary, na których podwinęła mi się noga. Mam wrażenie, że porażki są mi tak samo potrzebne jak sukcesy. To na nich uczę się najwięcej. A jak tam u Was? Utożsamiacie się z czymś z mojej listy? Czy może Wasze zestawienie wygląda zupełnie inaczej?