Żeby w pełni zobrazować sobie moją przemianę, musicie przeczytać pierwszą część tego wpisu, którą znajdziecie tutaj.

Był koniec października 2014 roku. Poszedłem po pracy do Manufaktury, żeby spotkać się z dziewczyną, którą poznałem przez internet dzień wcześniej. Kiedy ją zobaczyłem, oniemiałem. Była piękna, jak ze snu. Od razu wiedziałem, że się zakochałem. Mieliśmy wyjść z Manu, ale takie na mnie wrażenie zrobiła, że po przywitaniu musiałem na chwilę usiąść. Dwie sprzeczne myśli kręciły mi się w głowie – że chcę ją na zawsze i że za wysoko mierzę. Byłem pewien, że albo po paru chwilach ode mnie ucieknie, albo będzie na tyle kulturalna, że po spotkaniu sie już nie odezwie. Na wstępie spisałem się u niej na straty. Pojechaliśmy na obiad do mojej ulubionej knajpki przy Galerii Łódzkiej. Rozmawiało nam się naprawdę cudownie. Dziura w moim sweterku pod pachą ją nie odstraszała. Ba! Nawet dziury w moim uzębieniu tego nie zrobiły, to już w ogóle szok (komentarz Sylwii: dziura pod pachą mnie urzekła a braku zębów nie zauważyłam ?). Opowiedziałem jej troszkę o sobie, ale nie wszystko na raz, bo bym ją na bank wystraszył. Randka była bardzo udana. Umówiliśmy się na następne spotkanie. I kolejne…

10 grudnia zgodziła się zostać moją dziewczyną. Wiedziała już praktycznie wszystko o mnie, o długach, widziała mieszkanie. Przeszkadzało jej tylko jedno – jaranie. Sylwia od razu powiedziała mi, że muszę zmienić pracę i rzucić zielsko. Poszedłem więc pracować na produkcji w Hutchinson’ie. Była to praca na trzy zmiany, przy gorących formach do uszczelek. Zarobki 2000 złotych netto podstawa, plus premie i dobrze płacone nadgodziny. Za każdą nadgodzinę dostawałem 50% więcej, za sobotę 100%, a za niedzielę 200%. Wreszcie miałem szansę odbić się od dna. W międzyczasie były święta Bożego Narodzenia, na które Sylwia zabrała mnie do swojego domu. Pierwszy raz od trzech lat miałem z kim spędzić Wigilię.

Nowy rok, czas zacząć działać. Groziła mi eksmisja, komornik też siedział mi już na karku. Sylwia postanowiła pożyczyć mi pieniądze na spłatę mieszkania, abonamentu, sądu i komornika. Swoje własnoręcznie zarobione pieniądze, których nie było mało. Znaliśmy się wtedy zaledwie trochę ponad dwa miesiące. Ze swojej pensji spłaciłem mpk i inne duperele. W końcu mogłem być spokojny. Dużo pracowałem, żeby znowu nie popaść w długi i ogarnąć swoje uzębienie. W miesiącu miałem maksymalnie tylko dwie soboty wolne. Często brałem pracę w weekendy, bo mogłem dzięki nim uzbierać 1000 złotych więcej do wypłaty. Z Sylwią spotykałem się kiedy tylko mogłem, nawet jeżeli mieliśmy tylko pięć minut na to, żeby się zobaczyć.

W marcu, jako prezent urodzinowy, dostałem od Sylwii kurs na prawo jazdy kat. B. To od niego zaczęły się moje marzenia o zostaniu kierowcą zawodowym. Jakoś też wyszło, że zamieszkałem z Sylwią. Jej rodzice na tyle mnie lubili, że nie mieli nic przeciwko. Wypłaty z Hutchinsona zgarniałem między 2500 a 3000 złotych, w zależności od przepracowanych nadgodzin. Na co tak pracowałem? W pierwszej kolejności na nowe zęby. Jedyną sensowną dla mnie opcją były implanty. Koszt 3000 złotych za jednego (po znajomości, normalnie kosztują 5000), a potrzebowałem pięciu. Zbieraliśmy również na moje autko po zdaniu prawka. Wybrałem Golfa IV i nie żałuje do tej pory (komentarz Sylwii: Czy ktoś go da radę przekonać na zmianę tego złomka? Bo ja już wymiękam ?). Uwielbiam to auto.

Moje marzenia się spełniły. Miałem wymarzoną kobietę, długi spłacone, własne auto. Do tego wszystkiego Sylwii rodzice byli wspaniali. Zaakceptowali mnie od razu. Po dziesięciu miesiącach bycia razem, oświadczyłem się i zostałem przyjęty. Adoptowaliśmy też wtedy naszego Olusia. W 2016 roku mieliśmy cichy ślub cywilny, na którym byli tylko rodzice, dziadkowie i brat Sylwii. A w 2017 roku wzięliśmy ślub kościelny, na którym była cała rodzina mojej żony i nasi znajomi. W tym okresie kilkakrotnie zmieniałem pracę. Byłem kurierem (u oszusta, który nie szanował praw pracowników), stolarzem (u prywaciarza, który liczył na moją charytatywną robociznę) i kierowcą na rozlewni gazu (gdzie dziennie musiałem przerzucać 4 tony butli). Kiedy zaczęła zbierać mi się woda w łokciu, musiałem rzucić tą pracę. Było to około miesiąca przed naszym ślubem kościelnym. Postanowiłem nie szukać nowej pracy, tylko zrobić kurs na wózki widłowe i magazyniera.

Po ślubie pojechaliśmy w podróż do Chorwacji (tutaj link do wpisu o niej). Wtedy zdecydowałem się zrobić prawo jazdy na ciężarówki, bo zwyczajnie pokochałem prowadzić. Kiedy wróciliśmy i odpoczęliśmy po stresach związanych z organizacją wesela (około dwóch miesięcy), postanowiłem popracować na magazynie, żeby zarobić na prawko. Płaca miała być gdzieś około 2000 złotych, ale po pierwszym miesiącu dostałem mniej. Było to chyba 1400 zł… Zadzwoniłem do biura, żeby poinformować ich, że zaszła pomyłka. Pani odpowiedziała jednak, że to jest moje wynagrodzenie w całości. Po takiej informacji od razu zrobiło mi się słabo i musiałem się zwolnić z pracy, aby iść do lekarza ?. Pochorowałem dwa tygodnie i dwa kolejne z łaską jeszcze popracowałem, żeby dostać wypłatę. Zdecydowaliśmy z Sylwią, że będę robił prawo jazdy i jeździł do starego mieszkania, żeby pomagać przy remoncie. Nie pracowałem przez dwa miesiące. W tym czasie zarabiała tylko Sylwia, pracując po 12h dziennie, od poniedziałku do soboty. W styczniu 2018 roku zostałem kierowcą zawodowym, Sylwia rzuciła jeden z etatów i wszystko zaczęło się układać.

Moje życie zmieniło się głównie dzięki mojej ukochanej żonie. W dupie miała to, że miałem długi, byłem biedny, szczerbaty, chodziłem w dziurawych butach, nie miałem wykształcenia. Sylwia uwierzyła w to, kim mogę być i to dzięki temu spełniłem swoje marzenia. Ja tylko zrobiłem jeden, malutki kroczek – zakochałem się w niej. W dużym stopniu do zmiany mojego życia przyczynili się również rodzice Sylwii – zaakceptowali mnie i nie namawiali jej, żeby dała sobie ze mną spokój, bo jestem nikim. Większość ludzi, widząc że jestem łysy, mam tatuaże i słysząc, że wychowywałem się w domu dziecka i jarałem twierdzi, że jestem patologią, kryminalistą i ogólnie złym człowiekiem. Szkoda, że większość osób potrafi tylko oceniać, szydzić i traktować z góry. Gdzie byli Ci pseudo dobrzy ludzie, kiedy moja mama była zmuszona chodzić po śmietnikach? Kiedy nie mieliśmy w domu co jeść? Kiedy popadłem w błędne koło palenia trawki? Tylko Sylwia wyciągnęła do mnie rękę. I jak widać, wystarczyło we mnie uwierzyć i trochę pomóc, żebym wrócił do normalnego życia w społeczeństwie.

Trochę się rozpisałem, ale chciałem dobrze zobrazować wam moje życie zanim poznałem Sylwię. Uwierzcie, że to i tak jest tylko streszczenie. Pewnie interesuje Was jeszcze, czy spotykam się z matką, braćmi i siostrą. No cóż, nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem matkę i siostrę. Pewnie przed pójściem do domu dziecka. Może z raz spotkałem się z matką po wyjściu z bidula (nie odwiedzała mnie tam). Z braćmi widuję się raz w roku. Nie utrzymujemy bliskich kontaktów. Relacje w mojej starej rodzinie były zupełnie inne od tych, które panują w mojej obecnej rodzinie. Z Sylwią, jej rodzicami i bratem czuję się potrzebny, szanowany i kochany.

Podsumowując, mam teraz dom, żonę, rodzinę, wymarzoną pracę, wszystkie zęby (?), dwa kochane psy (do Ola dołączyła Dobi) i wszystko inne, o czym kiedykolwiek marzyłem. Nie palę marihuany, nie mam praktycznie kontaktu ze starą rodziną i znajomymi, alkohol piję sporadycznie. Jako kierowca zawodowy bywam badany przez policję i ITD, więc musiałem się ogarnąć. Poza tym, chciałem tego. Wszelkie używki nic dobrego do mojego życia nie wnosiły. Prawie je zniszczyły. Obecnie palę jedynie IQOS’y. Chociaż Sylwia chce, żebym i je rzucił. Zobaczymy ?.

Jak Wam się podoba moja historia? Podzieliłem się nią z Wami, żeby dać nadzieję tym, którzy obecnie mają tak ciężko jak ja 5 lat temu. Wszystko może się jeszcze zmienić w Waszym życiu. Poza tym, chciałem żebyście mnie trochę poznali ?. Kolejne wpisy będą dotyczyły mojego zawodu. Dowiecie się, jak zostać kierowcą zawodowym i jak ta praca wygląda z mojej perspektywy ?.