Kocham być kierowcą zawodowym. Wiele lat mi zajęło szukanie takiej pracy, do której będę chętnie chodził i będę czuł się w niej szczęśliwy. Czy wstaję w nocy, czy wcześnie rano, robię to z przyjemnością. Jak już wstanę, to nie myślę o tym, jakby tu skołować sobie zwolnienie lekarskie. Nie zastanawiam się też, czy wytrzymam w pracy kolejny dzień, czy może już jest ten moment, aby powiedzieć szefowi, że się zwalniam. Gdy wsiadam do ciężarówki, czuję się wolny, mam czas spokojnie sobie o wszystkim pomyśleć. Najważniejsze jest, żeby robić to, co się kocha a nie to, co nam podsuwa życie z braku laku.

Pracowałem w wielu miejscach, w różnych zawodach i w żadnym nie byłem szczęśliwy. Każda z poprzednich prac męczyła mnie psychicznie. Jeżeli nie podoba mi się dana posada, to jak do cholery mam mieć ochotę wstawać do niej? Nie miałem wcale chęci, żeby podnosić się z łóżka. Całe 27 lat szukałem odpowiedzi na pytanie „co chcę w życiu robić?”. W końcu zdecydowałem, że zostanie kierowcą zawodowym jest jedynym słusznym wyborem. Wiele osób pracuje gdzieś, gdzie nie czują się szczęśliwi. Trzeba znać swoją wartość i nie można bać się zmian. Jedyne co trzeba zrobić, to wykonać pierwszy krok.

Karierę kierowcy zawodowego zacząłem wożąc kontenery i robię to do dnia dzisiejszego.

Czy początki były trudne?

Prościzna, żadnego problemu z niczym nie miałem. Na terminalu kontenerowym też sobie radziłem świetnie, choć ten w Łodzi jest, łagodnie mówiąc, specyficzny. Gdy już pobrałem kontener, musiałem tylko go zaryglować (4 rygle) i mogłem jechać. Jeżdżąc po mieście musiałem pamiętać, że gdy skręcam gdzieś, to muszę wyciągnąć przód auta do przodu tak, żeby o nic nie zahaczyć naczepą. W trakcie podjazdów pod rampę nikt mnie nie gonił z kijem, żebym to zrobił za pierwszym razem. Podjeżdżałem najlepiej i najbezpieczniej jak umiałem i na tyle razy, na ile tylko potrzebowałem.

Jak to wygląda czasowo? 

Jako kierowca zawodowy przeważnie pracuje się 13h – 15h dziennie (nie licząc np. spania w aucie). Wszystko zależy od firmy, w której się zatrudnisz. W jednej będziesz robił jedną trasę, np. z Łodzi do Warszawy  i powrót (ok. 7h). W innej firmie możesz mieć trasę Łódź – Wrocław i powrót (ok. 12h). Mowa tu oczywiście o pracy z codziennym powrotem do domu. Wszystko zależy od charakteru pracy, awizacji na załadunek/rozładunek czy pobranie/zdanie kontenera oraz od wielu innych czynników. Dlatego ja lubię wstać w okolicach 3 rano, żeby o przyzwoitej porze wrócić do domu.

Pierwszy rok pracowałem za stawkę godzinową. Na kontenerach przeważnie towar był luzem, także rozładunek trwał od 1,5h do nawet 8h. Zależało to od tego, jak ciężki był towar, jacy pracownicy byli na magazynach i czy mieli płacone za godzinę czy od kontenera. Wiadomo, że ci co mieli płacone za godzinę, to się nie wysilali zbytnio. Ci drudzy zaś, zapierdzielali, żeby rozładować jak najwięcej kontenerów.

Miesięcznie pracowałem od 300h do 360h.

Jak jest na załadunkach/rozładunkach?

Zależy to od charakteru pracy. Mnie interesuje tylko ścięcie plomb oraz otworzenie kontenera. W trakcie rozładunku przebywam cały czas w kabinie. Jak mi się spieszy i mogę wejść na kontener pomóc ściągać towar, to wchodzę. Raz tylko zdażyło mi się na magazynie w Warszawie, że musiałem stać przy rampie i bezczynnie czekać, aż załadują mi kontener pampersami. Na moje szczęście, towar był na paletach. Ile schodzi na załadunkach/rozładunkach, napisałem wyżej. W jednym magazynie zejdzie Ci od 30 minut do 1,5h maks, a w drugim będziesz czekać 8h na podjazd pod rampę. Kiedy jadę w miejsce, gdzie jeszcze nie byłem, to zawsze sprawdzam na mapach Google, gdzie dokładnie jest firma i czytam opinie na jej temat. Wtedy nastawiam się odpowiednio psychicznie i nic mnie na miejscu nie zaskoczy. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, czy towar jest krajowy, z importu, czy na eksport. W przypadku importu/eksportu, obowiązkowa jest odprawa celno-skarbowa.

Z odprawą celno-skarbową też jest różnie. Raz dadzą Ci papiery w 45 minut, a innym razem możesz i koczować w aucie kilka dni. Miałem taką „przyjemność”. Będąc od 8-mej rano na odprawie, zostałem odprawiony na drugi dzień o 10-tej rano. Czemu? Ano temu, że jakiś debil wystawił mi złą T1-kę (dokument drogowy) i każdy umywał ręce od pomyłki. Po jakimś czasie wyszło, kto się  pomylił. Szkoda tylko, że przez czyjąś nieuwagę musiałem koczować w aucie ponad 24h.

Zarobki?

U pierwszego pracodawcy zarabiałem od 3200zł do 4700zł. To 4700zł wygląda fajnie, więc czemu zmieniłem firmę? Weź sobie 4700 podziel na 13 zł i wyjdzie Ci, ile czasu spędzałem w aucie. Wychodzi 361h. Dwa etaty za 4700zł też mnie już zaczęły wkurwiać. Nie denerwować, tylko wkurwiać. Fakt, że naprawdę więcej czasu się leżało niż jechało, ale to dla mnie nie miało znaczenia. Dałem jeszcze szansę pracodawcy – powiedziałem, aby mi podniósł stawkę do 18zł/h. Nie zgodził się, więc rozstaliśmy się za porozumieniem stron. U mnie jest krótka piłka – popracuję trochę, oceniam oraz wyceniam swoją pracę w danej firmie i przekazuję pracodawcy moje warunki na dalsza współpracę. Jak dostanę to, co chcę, to zostaję. Jeżeli nie, to nara. Nie będę się zajeżdżał, żeby dorabiać innych.

Zmieniłem pracodawce od nowego roku i teraz mam płacone od kursu. Jestem zadowolony, bo zdecydowanie lepiej na tym wychodzę niż wcześniej. Jestem w pracy przynajmniej dwa razy krócej a zarabiam więcej. Z moim wykształceniem oraz doświadczeniem zawodowym, nie dostałbym nigdzie indziej takich pieniędzy. Jedyną szansą na jeszcze większe wypłaty byłoby wzięcie kursów zagranicznych. Wolę jednak spędzać więcej czasu z żoną niż z ciężarówką ?.

Czy brać pod uwagę auto, którym będę pracował? 

Pewnie, że tak. To jest bardzo ważne, jakim autem jeździsz i jaki ma standard. W samochodzie spędzasz cały czas, który jesteś w pracy. Jeżeli jedziesz w kilkutygodniową trasę to wiadomo, że w jakimś obskurnym i śmierdzącym aucie nie będzie Ci się dobrze mieszkało. U pierwszego pracodawcy jeździłem na początku Scanią z 2000r. Miała małą kabinę, ale bardzo zadbany środek. Po pół roku dostałem już Scanię z 2007r. Kabina top line (największa kabina w Scanii), zadbany środek. W tej nowszej ciężarówce czułem już luksus, bardzo dużo czasu spędzałem wtedy w robocie, także miało to wielkie znaczenie dla mnie. Obecnie pracuję Man’em z 2005r., kabina w miarę duża, ale już nie tak zadbana jak te w Scani’ach. Teraz jednak więcej jeżdżę niż leżę na rozładunkach, więc jest mi to obojętne. Grunt, że wygodnie mi się siedzi za kierownicą, mam muzykę i jest ciepło. Wolę mieć gorszy standard, ale zarobić większy pieniążek.

Jak jest z wyprzedzaniem?

W mieście wiadomo, że jest zakaz wyprzedzania ciężarówką. Chociaż ludzie czasem jeżdżą tak, że mnie szlag trafia…

W terenie niezabudowanym można już wyprzedać. Ograniczenie prędkości dla ciężarówek wynosi 70km/h. Zdarzają się normalni kierowcy, którzy kiedy zobaczą, że masz ochotę ich wyprzedzić, to zwolnią troszkę i ułatwią Ci ten manewr. Gorzej już jest, gdy jedzie przed Tobą 5 aut (70km/h) trzymających od siebie odległości takie, że ciężarówka nie ma szans się zmieścić. Wtedy albo jedziesz za nimi grzecznie, albo czekasz na długą prostą bez auta z naprzeciwka.

Na autostradzie/ekspresówce też nie jest kolorowo. Tutaj ciężarówki powinny jechać 80km/h. Jak nie ma zakazu wyprzedzania dla ciężarówek, to czekasz aż lewy będzie wolny i but. Tyle tylko, że sprawa się komplikuje troszkę, gdy ktoś jedzie 88km/h a Ty masz odcinkę na 89km/h. Wtedy wiadomo, że potrzebujesz dużo czasu na lewym pasie. Jedni mówią, że się nie opłaca wtedy wyprzedzać. Mi zaś zawsze się opłaca ?. Kiepsko jest, gdy jedzie za sobą kilka ciężarówek i nie ma pomiędzy nimi dla Ciebie miejsca. Wtedy decydujesz, czy wbijasz na lewy pas i np. 5 tirów wyprzedzasz na raz, czy wleczesz się za nimi.

Za wyprzedzanie na autostradzie jadąc szybciej od kogoś o 2km/h będziesz ciśnięty przez kierowców osobówek, jak i innych kierowców zawodowych. Rozdzielam kierowców na dwie grupy – buraki i normalni. Buraki się prują, że nie masz siły a bierzesz się za wyprzedzanie, czasami nawet przyspieszają. Normalni zaś (w tej grupie jestem ja ?), gdy widzą, że jedziesz szybciej odezwą się na radiu: „dawaj, wyprzedzaj a ja zwolnię o kilka oczek”. Albo nawet nic nie powiedzą, ale to zrobią, kiedy Cię zobaczą na lewym pasie.

Czy ciężar ma znaczenie? 

Pewnie, że ma. Trzeba uważać szczególnie w mieście. Kierowcy osobówek bardzo rzadko patrzą kto i czym jedzie za nimi. Sam miałem dwie sytuacje, kiedy bym skasował dupsko osobówki. Jadące przede mną auto osobowe dało ostro po hamulcach od razu po zobaczeniu pomarańczowego światła na skrzyżowaniu. Ja z kolei, mając masę około 40 ton za żadne skarby bym nie zdążył wyhamować. Miałem szczęście, że na drugim pasie żadne auto nie jechało, więc zdołałem ominąć osobówkę. Od tamtej pory wolę dmuchać na zimne i jechać jeszcze ostrożniej z dużymi ciężarami. Bardzo często osobówki nie sygnalizują zamiaru skrętu w danym kierunku, sygnalizują dopiero sam manewr. Także tutaj też trzeba uważać.

Podsumowanie 

Na pierwszy rzut oka zawód kierowcy zawodowego wygląda na spokojną i łatwą pracę. Owszem, takie dni także bywają. To jest jednak bardzo odpowiedzialna praca. Cały czas trzeba być czujnym i obserwować wszystko dookoła. W tym zawodzie jedna pomyłka może się skończyć wielką tragedią. Bardzo często samochody skręcające w ulice, którą Ty jedziesz bardzo źle oceniają prędkość z jaką się poruszasz. Gdy widzą tira to myślą, że ten jedzie z prędkością 40km/h, wyjeżdżają i powoli się rozpędzają a Ty wtedy musisz hamować. Jak już Cię zhamują, to wtedy zazwyczaj dodają więcej gazu. Bardzo często się przez jazdę innych uczestników ruchu drogowego denerwuję.

Rzadko bo rzadko, ale trafią się firmy, gdzie jest bardzo mało miejsca i trudno jest podjechać pod rampę. Czasami gdzieś się źle wjedzie, wtedy kombinacja jest aby zawrócić albo wycofać. Przydaje się mieć nawigację dla ciężarówek, która pomoże Ci ominąć ograniczenia tonażowe oraz mosty, gdzie możesz się nie zmieścić na wysokość. Miałem taką sytuację nie raz, że był mostek na 3,6 a ja miałem 4,2 i musiałem kombinować, żeby zawrócić (nawiguje mnie Google maps). Na rozładunkach/załadunkach też nie raz mnie szlag trafia, bo ile można czekać na podjechanie pod rampę, ile do jasnej cholery można zamiatać kontener, ile można czekać za tymi papierami. Tak naprawdę zawsze jest obawa o to, czy się wróci do domu na noc.

Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – policja i ITD. Z „krokodylkami” do czynienia nie miałem, więc się nie wypowiadam.  Cały czas podczas jazdy używam aplikacji Yanosik. Informuje mnie ona o fotoradarach, odcinkowych pomiarach prędkości, kontrolach prędkości, radiowozach oznakowanych, jak i nie oznakowanych oraz o wypadkach, robotach drogowych itp. Niestety, nawet tak dobra aplikacja nie uchroniła mnie od zatrzymania i ukarania za wyprzedzanie radiowozu nieoznakowanego. Trzeba się liczyć z konsekwencjami za styl swojej jazdy. Mimo wszytko, kocham swoją prace.

Super sprawa, jeżeli masz partnera/partnerkę w życiu, która/y też kocha kierownicę. Wtedy szukacie pracy razem. Najlepiej kursów zagranicznych na podwójnej obsadzie (dwóch kierowców na jedno auto), albo osobno, ale w te same miejsca. Jedna osoba nie płacze wtedy w domu w poduszkę z tęsknoty oraz nie martwi się o partnera. Jest za to już naprawdę dobry pieniążek, dodatkowo możecie w trakcie kręcenia pauzy weekendowej, np. w Hiszpanii/Francji, czy gdziekolwiek indziej wypożyczyć autko i jechać pozwiedzać różne miejsca, wykąpać się nad morze, czy co tam tylko będziecie chcieli.

PS. Tutaj znajdziecie wpis o tym, jak zostać kierowcą zawodowym i ile to kosztuje.