Od kiedy pamiętam, w praktycznie każde wakacje jeździłam z rodzicami i bratem nad polskie morze. Wybierali oni zazwyczaj Sopot lub Łebę i do tej pory został mi niezwykły sentyment do tych dwóch miejscowości. Do Łeby pojechaliśmy też z Piotrkiem na nasze pierwsze wspólne wakacje. Także nie jest to dla mnie zwykłe nadmorskie miasto. Ja mam stamtąd masę wspomnień i zwyczajnie tęsknię, jeżeli go długo nie odwiedzam ?. Jednakże, ostatnie trzy lata było nam z Pio ciągle nie po drodze, żeby odwiedzić polskie morze. Dopiero w tym roku, pod wpływem spontanicznej decyzji (w godzinę się z domu zebraliśmy ?) zdecydowaliśmy, że bez zbędnego myślenia – jedziemy.

W czasie prawie pięciogodzinnej podróży zaklepałam nam nocleg w samym centrum (Pensjonat Grand) i obczaiłam prognozę pogody. Miało zacząć padać dopiero koło 18 w niedzielę, więc mieliśmy szansę cieszyć się słońcem przez prawie 2 dni, bajka ❤️. Po przyjeździe udaliśmy się na bardzo późny obiad do restauracji Fat Angelo. Mogę Wam z czystym sumieniem polecić to miejsce. Jak już wypełniliśmy brzuszki, polecieliśmy jak na skrzydłach na plażę. Później spacer z powrotem do wynajętego lokum i sen.

Sobotę spędziliśmy w większości na plaży. Było upalnie. Kąpaliśmy się nawet w morzu (a nie sądziłam, że to się uda w ostatni weekend sierpnia). Podziwialiśmy też przepiękny zachód słońca, którego mam na telefonie chyba z 500 zdjęć ?. Dawno jednak nie widziałam tak cudnie zachodzącego słońca i zmieniających się kolorów na niebie od pomarańczu do fioletu. Niedziela to również dzień na plaży i pływanie w morzu. Koło 18 zaczęło padać, więc wykorzystaliśmy butelkową pogodę na wysączenie drinka na tarasie w naszym pensjonacie ?. W poniedziałek zdążyliśmy jeszcze kupić ryby dla rodziców, zjeść lunch i nadeszła pora powrotu.

Co się zmieniło przez tyle lat w Łebie? Bardzo niewiele ?. Dalej nie ma miejsc, gdzie można zjeść naprawdę dobrej jakości posiłek w centrum. W Fat Angelo było smacznie, ale burger i pizza to nie są potrawy, które mam ochotę jeść nad morzem. Byliśmy też w smażalni ryb Kaan, bo była bardzo blisko plaży i szczerze odradzam Wam stołowanie się w tym miejscu. Tak samo jak w pizzerii Vendetta. W poszukiwaniu zdatnej do zjedzenia ryby poszliśmy do restauracji Maat przy kanale. To miejsce mogę Wam polecić. Może porcje nie są zbyt duże, ale za to jedzenie jest naprawdę smaczne i w rozsądnych cenach. Co nie zmienia faktu, że najczęściej i tak jedliśmy słynne zapieksy przy wejściu na plażę od ulicy Leśnej ?.

To, co mnie początkowo bardzo zdziwiło w Łebie to brak ogromnych tłumów i wszechobecnego parawaningu. Pamiętam, że jak ostatnio byliśmy razem w tej miejscowości, to ludzie sobie parawanami normalnie prywatne podwórka powydzielali, z piaskownicami i basenami dla bombelków. Na całej szerokości plaży o godzinie 10 nie mieliśmy gdzie położyć naszych dwóch ręczników, a kiedy wreszcie znaleźliśmy skrawek miejsca to jedna Pani zza parawanu zwróciła nam uwagę, że nie możemy tam leżeć, bo to jest przejście, które sobie wyznaczyli między parawanami ??‍♀️. Na szczęście nie ulegliśmy groźbom owej Pani i innych osób w obrębie i nie ruszyliśmy się z miejsca. Odchodząc od mojej chwilowej dygresji na temat parawanów – doszłam po kilku chwilach do powodu, przez który jest tak fajnie. Otóż, był to ostatni weekend sierpnia i nad morzem zostali tylko najwytrwalsi ?.

Czy w ogóle opłaca się jeszcze jeździć nad polskie morze? Dla mnie zawsze będzie to opłacalne, bo czuję się tam bardzo dobrze, mam mnóstwo cennych wspomnień i zwyczajnie odpoczywam w trakcie pobytu. Jeżeli jednak miałabym być szczera, to z materialnego punktu widzenia, podróż nad polskie morze przestaje być korzystną finansowo opcją. Chętnie będziemy dalej jeździli tam w weekendy kończące sezon wakacyjny, ale dłuższy pobyt zdecydowanie odpada. Trzydniowy urlop kosztował nas ok. 1500 złotych. Uważam, że to bardzo dużo, bo jeżeli dołożylibyśmy drugie tyle, to spokojnie siedzielibyśmy ponad tydzień w Chorwacji. A tam nie ma problemu z parawanami, wszechobecnymi tłumami, zmienną pogodą i kiepskim jedzeniem na każdym kroku. Nie piszę już o zaletach Chorwacji, bo by mi poemat wyszedł ??. Kocham to państwo i uważam, że dużo bardziej opłaca się spędzić wakacje właśnie tam. A nad nasze morze wybrać się na weekend. Nie dłużej. I trzeba tak wcelować się w termin, żeby nie wypadł poza sezonem (tutaj wpis o tym, jak wygląda nadmorska miejscowość poza sezonem) albo w szczycie sezonu.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Wyobrażacie sobie wakacje bez pobytu nad polskim morzem?