Z okazji 30 urodzin Piotrka wymyśliłam dla niego 30 niespodzianek. Niestety, przez koronawirusa musiałam większość z nich przełożyć na bliżej nie wiadomy termin. Cieszę się jednak, że przed tym całym szaleństwem udało nam się chociaż zrealizować kupione przeze mnie bilety do niedawno otwartego, największego w Europie zadaszonego parku wodnego „Park of Poland – Suntago Wodny Świat”. W tym wpisie podzielę się z Wami naszymi wrażeniami z pobytu tam.

Na wstępie zaznaczę, że jak dla mnie, to ktoś poleciał grubo (zbyt grubo) z nazwą parku. Brzmi ona „Park of Poland – Suntago Wodny Świat”. Serio nie dało się krócej? Park ma też dwa konta na Instagramie – @parkofpoland i @suntago, co według mnie jest również bez sensu. Ja będę go nazywać zamiennie, ale najczęściej zostanę po prostu przy „Suntago”. W każdym razie, park ten zlokalizowany jest niedaleko Warszawy, w miejscowości Wręcza przy ulicy Nowy Świat 1. Czynny jest 7 dni w tygodniu. W dni powszednie 10-22, a w weekendy 9-22. Ma wielki i bezpłatny parking.

Ceny biletów dla dorosłych w Suntago zaczynają się od 59 złotych za 2 godziny pobytu. Jednak nie ma sensu ich kupować, chyba że chcecie po prostu wejść i chwilę się pomoczyć w którymś z basenów. Minimum czasu, jaki jest Wam potrzebny w Suntago to 4 godziny. My byliśmy tam 9 godzin. A i tak nie skorzystaliśmy ze wszystkiego (pominęliśmy kilka zjeżdżalni i saunaria). Cieszę się, że wykupiłam nam bilety na cały dzień, bo inaczej nie miałoby to większego sensu. Tylko stresowalibyśmy się stojąc w kolejkach do zjeżdżalni.

Park składa się z trzech stref – Jamango, Relax i Saunaria. Można wykupić dostęp do jednej z nich, dwóch, albo do wszystkich trzech. Jamango to jedyna strefa, w której mogą przebywać dzieci. Reszta kompleksu jest child free zone, co według mnie jest dużym plusem. Nie wiem jak Wy, ale ja nie odpoczywam słysząc wrzaski dzieci dochodzące z każdej strony. Między strefami można się przemieszczać przechodząc dowolną ilość razy przez bramki, gdzie wystarczy przyłożyć rękę z opaską („bransoletkę” dostajemy na wejściu). W każdej strefie znajdują się przeróżne bary, gdzie można coś zjeść lub się napić. Przejdźmy teraz do specyfiki każdej ze stref.

Strefa Jamango

Jamango to taka strefa podstawowa, do której wstęp trzeba kupić, żeby wejść do parku. Na początku nie spodobała mi się przez wszechobecne tłumy i dużą ilość dzieci. Zyskała jednak w moich oczach dzięki przeróżnym rozrywkom, jakie ma do zaproponowania gościom. To właśnie tutaj znajdują się wszystkie zjeżdżalnie, zewnętrzna rwąca rzeka, basen z falą, nauka surfowania (dodatkowo płatna 35 złotych), wielkie jacuzzi i rzeka przygód.

Jednak jak na jedyną strefę, w której mogą przebywać dzieci, to ma im niezbyt wiele do zaoferowania. Jest malutki brodzik dla najmłodszych i statek piracki dla troszkę większych dzieci. Z dużych zjeżdżalni korzystać mogą tylko dzieciaki o wzroście minimum 120 cm i wadze minimum 45 kg. Co ciekawe, obostrzenia te weszły dopiero po otwarciu parku, bo dzieciaki zatrzymywały się w środku zjeżdżalni. Były zbyt lekkie, żeby samodzielnie zjechać. Czujecie koszmar dziecka, które utknęło w tej ciemnej rurze? Ja sobie tego nawet nie chcę wyobrażać.

Zjeżdżalnie

Strefa Jamango jest piękna, ale miejsce gdzie usytuowane są zjeżdżalnie, to zwykła hala. Większość osób określa jej wystrój jako „Castorama”. Jest tam po prostu surowo, smutno i… brzydko. Sam metal, plastik i woda. Podobno są tam aż 32 zjeżdżalnie. My żeśmy tyle nie znaleźli ?. Naliczyliśmy ich 24, ale 8 z nich to zjeżdżalnia Rainbow Race. Czyli z naszego skromnego rachunku wynika, że w rzeczywistości tych zjeżdżalni jest 17 (jak policzymy jedną Rainbow), ale 2 nie działały (Tiger’s Race), więc mogliśmy się przejechać na 15. Mi jest smutno, że w większości zjeżdżalni jest zwyczajnie czarno w środku i nic nie widać. Nie jestem fanką czegoś takiego, nie powoduje to u mnie frajdy z jazdy. Na stronie parku są fajne zdjęcia z środków zjeżdżalni, jednak w rzeczywistości nie widać nic, nawet czubka własnego nosa. Dla mnie to bez sensu.

Najlepsze zjeżdżalnie według nas to „Mad Octopus”, „Shark Bowl” i taka z niebieskimi materacami z 3 piętra (kozak!). Pio podobała się jeszcze „Jaw Drop”, ja nią nie jechałam, bo pionowy zjazd przez 55 metrów jest nie dla mnie ?. Najgorsza jest zjeżdżalnia „wężowa”. Czekaliśmy na materac do niej jakieś pół godziny a okazała się takim gównem, że nie mieliśmy ochoty tego komentować. Co to za frajda jechać we dwoje na materacu w kompletnej ciemności? W dodatku uważam, że nie jest ona najbezpieczniejsza – mocno uderzyłam się tam w łokieć (mimo, że starałam się siedzieć nieruchomo w materacu).

Generalnie muszę podsumować, że będąc mega tchórzem, dobrze się tam bawiłam ?. Część zjeżdżalni nie jest jednak warta ani czekania na materac, ani w kolejkach do nich. Te 3, które wyżej wymieniłam były ekstra i je bardzo polecamy. Dla pragnących mocnych wrażeń Pio zdecydowanie proponuje „Jaw Drop” czerwoną. Jest jeszcze zielona, ale podobno mniej straszna. Nie wiem, na nią też się nie zdecydowałam. Sama wizja startu z zapadni mnie przeraża ?. Muszę też wtrącić słówko o zjeżdżalni „Jungle Eclipse”, którą Suntago reklamuje jako „najdłuższą krytą zjeżdżalnię w Europie”. Pio nią jechał i miał mi dać znać, czy warto. Nie było. Poza króciutkim przezroczystym odcinkiem przechodzącym przez recepcję, w zjeżdżalni panuje kompletna ciemność albo są kolorowe paski. Do tego zjeżdża się nią wolno.

Strefa Relaks

W strefie relaksu można rzeczywiście odpocząć. Nie ma dzieci, jest mnóstwo leżaków między palmami, są łaźnie parowe, baseny witalne, a także łóżka z baldachimami na pierwszym piętrze. Na początku przytłoczyły mnie tłumy i dzieci w Jamango i strefa Relaks wydawała mi się ideałem. Później jednak chętnie poszłam się pobawić w Jamango ?. Strefa Relax jest fajna na 2-3 godzinki. Można się tutaj zrelaksować, wypić na spokojnie drinka w basenie, poleżeć, popływać i generalnie odpocząć. Po dłuższym czasie człowiek zaczyna się tam jednak nudzić (przynajmniej my ?). W tej strefie powinna być także zapewniona jakaś rozrywka. Choćby rwąca rzeka ?.

Strefa Saunaria

Nie wiem, czy polecać Wam Saunaria. Najlepiej wejdźcie na stronę Suntago, żeby przekonać się, czy jest tam coś co Was interesuje. My mimo posiadania biletu, nie zdecydowaliśmy się tam wejść. Okazało się, że w strefie Saunaria jest zakaz noszenia jakichkolwiek ubrań czy ręczników. Ani ja ani Pio jakoś nie mamy ochoty paradować przy innych jak nas matka natura stworzyła, czy też oglądać ciała współtowarzyszy. Nie oszukujmy się, nie da się na drugiego człowieka nie spojrzeć. Dla nas to niekomfortowe i zdecydowaliśmy się odpuścić Saunaria. W sumie to bilet tam byłby nam kompletnie niepotrzebny nawet gdybyśmy nie mieli problemów z nagością – w strefie Relax były łaźnie parowe. To nam wystarczyło.

Na zewnątrz

Z zewnątrz park jest kompletnie nie dokończony. Wszystko zasłonięte jest metalowym ogrodzeniem. Bary są nieczynne. Nie ma jakiejś szczególnej przyjemności z pływania w basenach zewnętrznych, bo nie ma nawet na co popatrzeć. Z jednej strony szklana kopuła Suntago, z drugiej metalowe ogrodzenie. Zapewne inwestor ogarnie tą kwestię do lata, ale na razie wygląda to jak typowy plac budowy. Jednakże jeśli na zewnątrz będzie chociaż namiastka tego, co jest w środku, to park będzie ekstra. Już wyobrażam sobie bujną roślinność, leżaki i dodatkowe atrakcje ?.

Podsumowanie i nasza opinia

Nie wiem, czy jesteśmy kompetentnymi osobami do wydawania opinii w tym temacie, bo my kochamy wodę i palmy, więc wizyta w Suntago była dla nas super doświadczeniem. Naprawdę park jest przepiękny i warto się tam wybrać. Proponuję jednak udać się tam w dni powszednie. Dowiedziałam się od chłopaka z obsługi, że wtedy jest ekstra, bo nie ma takich tłumów i kolejek. A tłok może niektórych zniechęcać. Tym bardziej, że spora liczba osób nie wie, jak się zachować.

Kultura leży totalnie u części naszych rodaków. Są osoby, które nie odkładają nic na miejsce. Na przykład schodząc ze zjeżdżalni, ponton/oponę/materac od razu rzucają byle gdzie. Są też osoby, które puste szkło po drinkach zostawiają na podłodze. Gratuluję! Wygraliście konkurs na debila-egoistę roku! Jak można nie pomyśleć, że zaraz ktoś może sobie zrobić tym szkłem krzywdę? Ach, pewnie alkohol Wam mózg odciął! No właśnie, to jest kolejna zmora parku – Janusze i Grażyny na wywczasie, którzy MUSZĄ się upić. Widzieliśmy tyle pijanych, drących mordę i chcących pokazać jacy to oni nie są wyluzowani osób, że to było żenujące.

Z minusów samego parku przez nas zaobserwowanych wymienić mogę brak oznaczeń, brak palarni wewnątrz oraz brak kontroli wagi dorosłych osób. Jeżeli chodzi o brak odpowiedniego oznakowania, to my gubiliśmy się na początku kilkanaście razy. A te a’la animowane mapki wcale nie pomagały. Dobrze, że personel chętnie wskazywał drogę. Dzięki temu szybko załapaliśmy jak się poruszać i co jest gdzie. Brak palarni dał się we znaki Pio, bo jest nieszczęsnym palaczem ?. Musiał chodzić się ubrać do szatni i wychodzić na zewnątrz wyjściami przy basenach. Nie chcę myśleć, ile kobiet się rozchorowało wychodząc na papierosa z mokrymi włosami.

Ostatni minus to brak kontroli wagi dorosłych osób chcących zjechać na zjeżdżalni. Większość z nich jest przeznaczona dla osób do 120 kg, a te z których mogą zjeżdżać dwie osoby na raz do 180 kg. Widziałam ludzi, którzy czy to sami czy we dwoje te wagi przekraczali a i tak zjeżdżali. No sorry, ale jak limit jest 180 kg a wchodzi para, która na oko waży łącznie ze 250 kg to coś jest nie halo. My z Pio niewiele wspólnie przekraczamy te 180 kg a postanowiliśmy nie zjeżdżać razem dla bezpieczeństwa swojego i innych. Cholera wie, czy jakaś śrubka się przez to nie zluzuje, czy nie zapoczątkujemy jakiegoś mikro pęknięcia, które później może doprowadzić do tragedii. Zjeżdżaliśmy razem tylko na dwóch zjeżdżalniach, na których limit wynosił 240 kg. Niestety, byliśmy jednymi z niewielu osób, które nie myślą tylko o sobie. Personel powinien coś takiego ogarniać.

Poza wymienionymi minusami nic więcej nam nie przeszkadzało. Naprawdę odpoczęliśmy w czasie naszego pobytu w Santago. Polecamy wizytę w tym parku każdemu, kto kocha wodę, ciepełko i palmy. Na bank się nie zawiedzie. Aaa! Miałam jeszcze wspomnieć, że dużym plusem jest to, że woda w Park of Poland nie śmierdzi chlorem (jeszcze?). Bardzo nam się wyjazd do Wodnego Świata podobał i chętnie wrócimy jak już będzie zrobiony z zewnątrz ?. Także ogółem leci polecajka!

Byliście już w Suntago? Jak Wasze wrażenia?

PS. Na naszym Instagramie znajdziecie wyróżnioną relację „Suntago”. Jest tam sporo filmików z naszego pobytu w parku. Zapraszamy!