Jeeeny, jak mi się marzyło wrzucić tę stylizację, to nie macie pojęcia. Już w listopadzie wymyśliłam sobie w niej zdjęcia na śniegu. A tu ani widu, ani słychu o tym, że biały puszek miałby spaść w centralnej Polsce. Nawet nie wiecie, jak mi z tego powodu przykro, bo ja mega kocham zimę i śnieg ❤️. No ale cóż, w związku z katastrofalnymi w tym roku warunkami atmosferycznymi, musiałam wykombinować inne miejsce do zrobienia fotek zimowej stylizacji. Jak tylko wpadliśmy na pomysł wycieczki do Warszawy, od razu pomyślałam o tamtejszym lodowisku na starówce. I to był strzał w dziesiątkę.

Początkowo do tej stylówki miałam założyć biały sweter, który kupiłam w Kik’u. Jednak jak wygrzebałam w lumpku bluzę a’la bałwan, to zmieniłam koncepcję. Bluza jest marki Dorothy Perkins i kosztowała jakieś 12 złotych. Wygląda jak nowa. Jest super ciepła, a wizerunek bałwana na przodzie jest super uroczy. W ogóle cała jest super ?. Na wierzch założyłam znaną Wam już kurtkę z born2be, którą kupiłam na promce za jakieś 80 ziko. Górną część stylizacji kończy mega wygodna i miła w dotyku czapka z pomponem. Kupiłam ją w chińskim sklepie za 20 złotych. Pewnie dostaniecie taką na zwykłym miejskim rynku.

Dół stylizacji to przede wszystkim białe spodnie, których całe życie unikałam jak tylko mogłam. Podobno potężają nogi. No cóż, ja dolną część ciała mam bardzo masywną i przyszedł czas się z tym pogodzić. Nie będę całe życie w czarnych rurkach i dresach chodziła, żeby nie razić ludzi w oczy swoim cellulitem ?. Przykro mi, inni muszą się z tym pogodzić, jak i ja to zrobiłam ?. Jak to powiedziała jedna z naszych klientek z czasów, kiedy handlowaliśmy odzieżą – „niech się wstydzi ten, kto widzi” ?. Te białe rurki kupiłam również w chińskim sklepie. Są marki Goodies i powiem Wam, że ja często kupuję z niej spodnie (zazwyczaj od Boroo). Czy przez internet, czy stacjonarnie. Większość jeansów mają elastycznych, przez co są bardzo wygodne i nie niszczą się za szybko. Ich cena to jakieś 40-60 złotych (za białe dałam 50).

No i wreszcie przechodzimy do mojej perełki – Moon Boot (czyli księżycowy but/kozak ??). Te buty albo się kocha, albo nie może na nie patrzeć ?. Ja jak je kupiłam w zeszłym roku, to miałam na początku mega mieszane uczucia. Są wielkie, to trzeba im przyznać. Ale również bardzo lekkie, bo w środku są wypełnione taką jakby pianką. Miłość zaczęła się, jak włożyłam je na nogi. Są bardzo ciepłe i wygodne (mam szeroką stopę i zazwyczaj buty mnie cisną póki ich nie „rozchodzę”, a te pasowały od samego początku). Najpierw chodzi się w nich… dziwnie, ale po chwili się człowiek przyzwyczaja. Kupiłam je za jakieś 250 złotych w promce na Zalando. I mega polecam.

Zanim pokażę Wam zdjęcia, które udało nam się trzasnąć, to jeszcze muszę napisać nasz dialog z Pio, który ubawił mnie do łez w drodze na warszawską starówkę.

Syl: Kurde, kupiłam te buty rok temu i dopiero teraz je pierwszy raz założyłam ?‍♀️. Nie ma śniegu, nie ma kiedy w nich chodzić. Tylko teraz do zdjęć…

Pio: Jak to w nich nie chodziłaś? Przecież raz do Biedry je założyłaś.

Syl: Serio? Nie pamiętam…

Pio: No tak. Wszyscy ludzie się na nas gapili…

Syl: ?

Pio: …i autograf chcieli od żony Neila Armstronga.

Syl: ?????

Kurtyna. Nie ma to jak mąż żartowniś ?.

Czapka: chiński

Kurtka: born2be.pl

Bluza: Dorothy Perkins z lumpka Tania Odzież Retro

Spodnie: Goodies (chiński)

Buty: Moon Boot z Zalando

Torebka: Wittchen

Jak Wam się podoba taka zimowa stylizacja? I co myślicie o Moon Boots?