Nigdy nie lubiłam chodzić do lumpeksów. W oczy kłuły mnie te wszystkie mega zniszczone rzeczy, a panujący w środku zapach zwyczajnie obrzydzał. Podziwiałam ludzi, którzy byli w stanie znaleźć tam coś godnego uwagi. Okazało się jednak, że ja po prostu odwiedzałam chujowe lumpki ??. Koleżanka poleciła mi kilka takich, do których ona jeździ. Postanowiłam ostatni raz zaryzykować i beng! Zaskoczyło ❤️! Miłość od pierwszego grzebania ?. Znalazłam tyle super ciuchów, że przepadłam na dobre. Nie wyobrażam sobie teraz iść do galerii handlowej i wydać kilkadziesiąt złotych na spodnie, które i tak przetrą mi się w kroku w przeciągu pół roku (ależ mi się rymło ?). W lumpku takie perełki znajduję za kilka złociszy. Dlaczego więc część osób wciąż uważa, że odwiedzanie tego rodzaju sklepów to wstyd?

Do niedawna nie chodziłam do lumpków. Nie dlatego, że uważałam to za wstydliwe czy poniżej mojej godności, tylko ze względu na to, że miałam złe doświadczenia z nimi związane. Odwiedzałam te „popularne” jak Dukat, w których ciuchy wyglądają jak kradzione z koszy PCK. Wszystko powyciągane, zmechacone, pozaciągane… No zwyczajnie stare, zniszczone ubrania za które ktoś ma czelność jeszcze wołać pieniądze. Dramat. Zniechęciłam się do second hand’ów okrutnie.

Zdanie zmieniłam dzięki Patrycji, która na swoim blogu ma serię wpisów „Grażyna biznesu w lumpeksie” i potrafi wygrzebać takie perełki, że szok. Starała się mnie od dłuższego czasu przekonać na odwiedziny w jednym z proponowanych przez nią lumpków. W końcu stwierdziłam, że zaryzykuję i wybrałam się do polecanych przez nią sklepów. I to było totalnie to. Lumpeks wciągnął mnie w swoje otchłanie, jak Bangkok wciąga turystów ?. Znalazłam tyle super ubrań za takie grosze, że generalnie się chyba uzależniłam od tych zakupów (tutaj pierwsza stylówka z lumpka, która wylądowała na blogu). Jednakże, są jeszcze osoby, które kierują się stereotypami i krzywią się na wieść, że to czy tamto kupiłam w „sklepie z używaną odzieżą”. Przyjrzyjmy się w takim razie bliżej tematowi lumpków.

Czy chodzenie do lumpeksu to wstyd?

Według mnie absolutnie NIE. Jeżeli ktoś tak uważa to tkwi w ciemnogrodzie, albo odwiedzał gówniane lumpeksy i ma złe skojarzenia. Czemu masz się wstydzić kupowania ubrań w takim sklepie? Przecież normalnie płacisz za każdy ciuch. Wstyd to kraść i oszukiwać ?. Poza tym, zgodnie z obecną modą na bycie eko friendly, większość gwiazd zamiast pieprzyć o szkodliwości plastikowych słomek (które de facto stanowią mega mały procent w oceanicznym śmietnisku), powinna zacząć ubierać się w second hand’ach i odpuścić sobie Gucci, Chanel i inne Dior’y. W końcu przemysł odzieżowy, wyzysk ludzi w Chinach i masowa produkcja nie są EKO. Za to kupowanie używanych lub niechcianych ubrań i dawanie im nowego życia a i owszem.

Co znaleźć można w lumpeksie?

Ubrania dla całej rodziny. Jest odzież męska, damska i dziecięca. Dziecięca to mój hit. Gdybym miała wizję zachodzenia w ciążę, to bym co tydzień pół lumpka wykupywała. Serio. W lumpeksie za cały worek ubrań dla niemowlaków zapłacisz tyle, co za jeden sweterek w Smyku, czy w 5.10.15. A po cholerę kupować dziecku, które ciągle rośnie i co chwila trzeba mu wymieniać ubranka, nowe i markowe rzeczy? Nie ogarniam.

Poza tym, w niektórych lumpkach znaleźć można również biżuterię, sprzęt gospodarstwa domowego, buty, torby, portfele, pościel, paski, ręczniki, zastawę stołową i wszelkiego rodzaju bibeloty. Czasami są to mega vintage rzeczy, za które w sklepie z antykami trzeba zapłacić krocie. W lumpeksie natomiast można je wyrwać za grosze.

Warto także wspomnieć, że w lumpkach znaleźć można nie tylko odzież używaną. Jest również bardzo dużo ubrań nowych, jeszcze z metkami. Sama mam kilka takich sztuk kupionych za drobne. Większość lumpeksów sprowadza ciuchy z Anglii. Są to naprawdę ładne i niezniszczone rzeczy. Najwięcej ubrań jest marek Dorothy Perkins, George, Primark, H&M, Top Secret i Zara.

Stać Cię na lepsze ubrania, więc po co tam chodzisz?

Na lepsze, czyli jakie? Takie z sieciówek, które są dziennie przymierzane x razy przez x ilość osób? Dla mnie to tak samo, jak ciuchy używane. I tak je najpierw piorę, od kiedy dostałam uczulenie od jednych jeansów jak je założyłam od razu po zakupie w sieciówce. Jeszcze a propos lepszych ubrań… Do tej pory udało mi się zakupić spodnie i trzy koszule Calvin Klein (każda po 6 złotych), dwie pary spodni Tommy Hilfiger (po 8 złotych za sztukę), trzy koszule Polo Ralph Lauren (7 złotych za sztukę), spodnie Gucci (ze wszystkimi metkami i znaczkami firmowymi nawet na najmniejszych guziczkach, 14 złotych), grube jeansy Levis’a (8 złotych), kilka nowych rzeczy z Primark’a i bluzę Timberland (15 złotych). Natomiast Pio wygrzebał dla siebie kurtkę Caterpillar (60 złotych) i spodnie Adidas (5 złotych). Więc heloł, o czym my rozmawiamy. Mam markowe ciuchy za grosze, jestem eko i miałabym przestać odwiedzać lumpki? Oł noł, noł łej?.

Podsumowanie

Nie wiem jak Wy, ale ja nie zamierzam się wstydzić wizyt w lumpkach. Zaciesz z pierwszego i ostatniego zdjęcia we wpisie odzwierciedla to, jak wyglądam na wieść, że danego dnia jest dostawa nowości ?. Nie ważne jest, na co kogo stać. Lumpeksy nie są sklepami dla patologii, bezdomnych, czy ludzi którzy w życiu mieli mniej szczęścia. Są one dla wszystkich. Każdy może tam wejść i przygrażynować. Tym bardziej, że jest to mega opłacalne. Ja teraz dostrzegłam, że wydawanie po kilka stów kilkanaście razy w roku na zakupy w galeriach handlowych było bez sensu. Zdecydowanie wolę przeznaczyć te pieniądze na coś bardziej wartościowego niż ubrania, które i tak się zniszczą po pewnym czasie.

A jak to jest z Wami? Kupujecie ciuchy w lumpeksach, czy wstydzicie się nawet o tym pomyśleć?