Festiwal Kobiet Internetu to kolejne wydarzenie po See Bloggers organizowane przez Anię i Kubę Zając z bloga Fashionable, które ma zrzeszać osoby działające w sieci. Ten event miał być skierowany głównie w stronę kobiecej części twórców, jednak mężczyźni również byli przyjmowani (w tym mój Pio ?). Tegoroczna edycja była pierwszą, ale jestem przekonana, że nie ostatnią. Takie festiwale są bardzo potrzebne. Nie tylko, żeby edukować takich internetowych żuczków jak my, ale przede wszystkim, żeby zrzeszać ludzi, którzy chcą wspierać innych i wreszcie poznać się „w realu”.
Uczestniczyłam jak dotąd w dwóch edycjach See Bloggers i w pierwszej edycji Festiwalu Kobiet. Jedno, co mogę powiedzieć to to, że nie spotkałam się z tym, żeby ktoś odmówił mi wspólnego zdjęcia, czy chwili rozmowy. Wszyscy są mega mili, uprzejmi i pomocni. Tylko ja zazwyczaj nie chcę zabierać im cennego czasu swoją osobą ?. Wiecie, trzeba być świadomym, że prelegenci są naprawdę zmęczeni i czas ich często bardzo goni. Ja w trakcie żadnej z edycji nie podeszłam do Ani i Kuby, chociaż ich uwielbiam i strasznie podziwiam, bo domyślam się, jak zapracowani są w trakcie tych dni i nie chcę im zwyczajnie zawracać głowy ??.
Przejdźmy już teraz do naszej relacji z całego weekendu. Otóż wyjechaliśmy w sobotę, chwilę po 4 rano (po 3h snu), żeby nie spóźnić się na otwarcie festiwalu. Pod Europejskie Centrum Solidarności, w którym event się odbywał, dojechaliśmy w okolicach godziny 9. Poszliśmy się zarejestrować, a później wróciliśmy do auta zjeść śniadanie, które zabraliśmy ze sobą z domu ?. Pierwsze prelekcje zaczynały się o 10:15. Ja miałam zarezerwowany cały dzień w strefie Instagrama, a Pio wbił się bez rejestracji ?. Zasiedliśmy na miejscach około 10. Jakież było moje zdziwienie, kiedy do sali weszła Kasia, prowadząca bloga Odkrywając Amerykę i zaczęła mi machać ??. Okazało się, że nas kojarzy i nawet dzień przed festiwalem czytała historię Pio na naszym blogu ❤️. Chwilę porozmawiałyśmy z Kasią, po czym Asia Banaszewska (blog, firma) zaczęła swoje prelekcje. Skończyły się one przed 14, ale ja zostałam jeszcze na warsztaty ze sztuki Flatlay, które Asia prowadziła razem z Olgą Wasiak. Było cudownie. Mimo że zdjęcie mojej grupy nie wygrało nagrody głównej, to i tak byłam z niego przeszczęśliwa.
W okolicach godziny 16 byliśmy już obydwoje z Pio padnięci i zdecydowaliśmy się udać do hotelu, żeby się troszkę odświeżyć przed obiadokolacją. Nie wspomniałam Wam jeszcze, że oczywiście jak to ja, musiałam dostać kobiece dni akurat na festiwal, więc nie czułam się cały dzień za dobrze. Ba, ja się czułam totalnie do dupy, bo jestem z tych kobiet, u których okres to minimum 3 dni wyjęte z życiorysu co miesiąc. No ale nic, po wzięciu prysznica, troszkę polepszyło mi się samopoczucie i zdecydowaliśmy się zamówić Ubera, żeby dojechać na Starówkę. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, okazało się, że na Starym Mieście powstał jarmark bożonarodzeniowy ?. Wiecie, co to znaczy? Byłam w siódmym niebie i prawie popłakałam się ze szczęścia (hormony, te sprawy, if u know what I mean ?).
Jak już nacieszyłam oczy wszystkimi budkami i instalacjami, poszliśmy zwiedzać. Starówka nas totalnie urzekła. Nie wiedzieliśmy wcześniej, że Gdańsk ma ją taką piękną. Przypominała nam połączenie Poznańskiej i Krakowskiej. No i tak sobie spacerowaliśmy jakieś 2 godziny, zapominając kompletnie, że byliśmy już głodni jak jasna cholera. Wpadliśmy na tatar z łososia i zupę rybną do knajpki „Rybakówka”. Te dwie rzeczy z ich menu mogę Wam z czystym sumieniem polecić (porcje nie są duże, ale naprawdę smaczne). Z Rybakówki udaliśmy się do Pijalni Wódki i Piwa na ich najlepszą na świecie domową cytrynówkę i tosty ?. Później jeszcze raz przeszliśmy jarmark bożonarodzeniowy i zamówiliśmy powrotnego Ubera. Padliśmy w łóżko jak kawki i usnęliśmy około godziny 21. Powinniśmy iść na galę festiwalową, ale nasze pokłady sił były już kompletnie wyczerpane. Odbijemy sobie na See Bloggers!
Plusem wczesnego chodzenia spać, jest także wczesne wstawanie ?. Obudziłam się o 7:20 bez żadnego budzika. O 8 ściągnęłam z łóżka także Pio. Ogarnęliśmy się, zjedliśmy hotelowe śniadanie i ruszyliśmy do Europejskiego Centrum Solidarności. Tego dnia mieliśmy zdecydowanie więcej energii i chęci do działania. Znów uczestniczyliśmy we wszystkich prelekcjach Asi. Były po prostu fantastyczne. Aśka nie dość, że ma ogrom wiedzy do przekazania, to jeszcze byłaby zajebistym komikiem. Także uczyliśmy się z ciągłym uśmiechem na ustach ?. Poza tym ja totalnie kocham ludzi, którzy nie boją się mówić o pieniądzach wprost. Nigdy nie mam problemu, żeby powiedzieć, ile za coś zapłaciłam, czy ile zarabiałam/zarabiam. A w naszym kraju jest to jakiś dziwny kolejny temat tabu, o czym Asia również wspomniała.
Zegar wskazywał 12.40, jak skończyły się prelekcje Asi. Zrobiliśmy wtedy zdjęcie w jej strefie i nawet udało nam się złapać ją samą we własnej osobie ❤️. Niestety nie znaleźliśmy już Kasi i mimo takiej ilości spędzonego wspólnie czasu, nie mamy żadnego wspólnego zdjęcia. Normalnie najlepsi z nas blogerzy ever ?. W każdym razie przeszliśmy jeszcze na spokojnie strefę networkingową i strefę partnerów i zdecydowaliśmy się powoli wracać do domu. Oczywiście nie wzięliśmy nawet jednego giftpack’a. Ja nie wiem, jak inni twórcy znajdują czas na rozmowy z markami, robienie zdjęć, wpisywanie się na listy mailowe itp., żeby dostawać te przeróżne gadżety. My zawsze jesteśmy w takim biegu, że w tym roku jedynie przyjmowaliśmy z otwartymi ramionami (a właściwie ustami ?) kawę ze stoiska Żabki, żeby totalnie nie opaść z sił.
Czuliśmy się tak zainspirowani całym wydarzeniem, że zamiast prosto do domu, to pojechaliśmy jeszcze raz na jarmark bożonarodzeniowy, żeby zrobić zdjęcia do stylizacji (pojawi się na blogu dziś lub jutro). Dzięki temu mamy również kilka świątecznych kadrów na Instagram ❤️. Muszę Wam jeszcze zdradzić super patent na marudzącego w trakcie robienia zdjęć partnera. Obiecajcie mu jedzenie za dobre zdjęcia. Mój mąż tanio sprzedał mi swoje usługi, cała sesja kosztowała mnie porcję bigosu i węgierskiego kołacza ?. Było warto, bo zdjęcia wyszły mu fantastycznie ??. Później stwierdziliśmy jeszcze, że być nad morzem i nie zobaczyć morza to zbrodnia, więc podjechaliśmy na plażę. Spędziliśmy tam dosłownie 10 minut, było tak zimno, że prawie zamieniliśmy się w dwa sople lodu. Prosto stamtąd ruszyliśmy już do domu ❤️.
Tak oto minął nasz weekend. Uwierzcie mi, że udział w takim wydarzeniu, jak Festiwal Kobiet Internetu to niesamowite uczucie. Zostaliśmy naładowani pozytywną energią, pomysłami i wiedzą. Było cudownie. Bardzo dziękujemy organizatorom za przyjęcie naszych zgłoszeń. Uczestniczenie w tym festiwalu było dla nas niesamowitym zaszczytem ❤️.