Kiedy zaczynaliśmy naszą internetową przygodę z blogiem, Piotrek zadał mi tylko jedno pytanie „Sysia, jesteś już wystarczająco silna, żeby znieść nienawiść ludzi?”. Odpowiedziałam, że tak. Zgodnie z prawdą, bo zależy mi tylko na opinii Pio, brata i rodziców. Jedynie oni mogą sprawić, że czegoś w sieci nie umieszczę, albo to usunę. Nikt więcej. A na bank nie osoba, która w necie „anonimowo” kozaczy, bo myśli, że nie poniesie tego konsekwencji. Przez dwa lata działania w internecie, udało nam się przebrnąć bez ani jednego hejtera. Ale razem z pierwszym sukcesem (za który uważamy zdobycie 8k obserwujących na Tik Toku w 3 tygodnie), zaczęły się też wiadomości i komentarze od tchórzy.

Czemu od tchórzy? Odważna osoba nie boi się wyrażać otwarcie swojej opinii i nie skrywa się za fejkowym kontem. A naliczyłam przynajmniej 5 osób, które w ciągu tego tygodnia napisały coś hejterskiego na naszych profilach, przy pomocy specjalnie do tego stworzonych kont. Skąd wiem, że były specjalnie do tego celu stworzone? No cóż, były to konta prywatne, które miały 0 postów, 0 osób obserwowanych i 0-1 osób obserwujących. Czujecie w ogóle, jak komuś musi się nudzić i jaką musi pałać wewnętrzną nienawiścią, żeby zakładać konta, dzięki którym może pisać „anonimowo” komentarze i wiadomości?

Czy można być anonimowym w sieci?

Odpowiedź jest prosta – nie można. Chyba, że jest się naprawdę dobrym hakerem. Zwykły śmiertelnik nie da rady nie zostawić swoją działalnością śladów. Dlatego też zdecydowaliśmy z Piotrkiem, że jeżeli ktoś przekroczy granicę, to nie będziemy się wahać i sprawę zgłosimy na policję. W obecnych czasach cyber prześladowanie i nękanie jest już traktowane poważnie i nie bagatelizuje się tego. Jestem tylko ciekawa, czy kiedy takiemu hejterowi przyjdzie do domu pismo z wezwaniem do sądu, to dalej będzie strugał kozaka ?. I ciekawe, czy te same słowa będzie w stanie powiedzieć mi prosto w oczy. Idę o zakład, że nie ??.

Czy blokowanie ludzi i usuwanie komentarzy to wstyd?

Dla mnie nigdy nie było to wstydem, tylko oczywistością. Jak ktoś mi włazi do domu z gównem pod podeszwą i roznosi je po wszystkich pokojach z premedytacją, to wypieprzam delikwenta na zbity pysk i daję dożywotni zakaz wstępu do moich włości ?. Tak samo w internecie. Nie pozwolę, żeby ktoś mi tu bałaganił. Szczególnie, jeżeli to zwykły anonimowy życiowy nieudacznik, który próbuje na mnie przelać swoje frustracje.

Co jest hejtem, a co konstruktywną krytyką?

Konstruktywna krytyka jest cudowna i ja ją kocham, bo pozwala się rozwinąć. W moim mniemaniu konstruktywna krytyka jest wtedy, kiedy ktoś pisze, że coś da się zrobić inaczej, lepiej. Dodatkowo, ta osoba sugeruje sposoby rozwiązania problemu, który krytykuje. I to jest piękne, bo może z tego wyniknąć coś wyjątkowego. Ostatnio pisałam z Kasią z bloga Odkrywając Amerykę o moich zdjęciach na Instagramie. Ona ma już perfekcyjny feed i chciała mi pomóc w moich staraniach. I ona mi napisała, żebym tych rad i krytyki nie brała jej za złe! No czujecie? Ja kocham takie wiadomości z poradami! Dzięki nim już teraz nasz profil na Insta wygląda lepiej (rzucam mój wieloletni związek z symetrią, Kasia ?).

Hejt natomiast to zwykłe wylewanie z siebie żółci, plucie jadem i epatowanie nienawiścią. Często hejter nienawidzi sam siebie, ale żeby to uczucie zagłuszyć, woli starać się sprawić przykrość innym. I wiecie, to nie jest nawet krytyka. To jest personalne jechanie po drugim człowieku w stylu „jesteś beznadziejna”, „do niczego się nie nadajesz”, itp (moje ulubione to hejtowanie wyglądu, no słabiej być nie może ?). Tylko w jakiś sposób zaburzone jednostki są w stanie coś takiego robić innym. Po mnie to spłynie, ale dla niepewnej siebie nastolatki może to być pierwszy krok do myśli samobójczych, bo zacznie te idiotyzmy rozkminiać i wkręcać sobie, że to prawda.

Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził.

Prawda jest taka, że nigdy nie dogodzisz komuś, kto szuka Twoich wad. Ostatnio dostałam komentarz na TT od jakiejś dziewczynki lat kilkanaście, że mam obwisłe piersi (gdzie nawet zarysu mojego cycka nie było na filmie widać) ?. Gdybym miała implanty, to dostałabym komentarz, że jestem sztuczna. A jakbym miała idealne, naturalne piersi, to komentarz brzmiałby „nikt Ci nie uwierzy, że to natura. Napisz lepiej, który chirurg Ci to zrobił”. Albo coś w tym stylu. Wiecie, tu chodzi o zwykłe poniżenie i upodlenie drugiego człowieka.

Jak nas hejtują?

Zastanawiałam się, czy wklejać Wam tutaj część hejtów, ale stwierdziłam, że ich autorzy zasługują na 5 minut sławy. Na początku nie robiłam screenów, tylko od razu usuwałam komentarz i dawałam blok autorowi. Ale wczoraj najpierw starałam się zrobić screen, a dopiero później wyprowadzić delikwenta z naszego podwórka. Dlatego poniżej podzielę się z Wami trzema hejtami zostawionymi u nas w Wielką Sobotę przez smutnych i niezadowolonych z własnego życia ludzi, którzy potrzebowali się przed Świętami dowartościować. Ba! Nawet na nie odpowiem ?.

Najobrzydliwszymi w sensie wyglądu, czy charakteru? Nie ważne. To Twoja opinia i lepiej byłoby, gdybyś zostawił ją dla siebie, bo dla nas obrzydliwi ludzie to tacy, którzy piszą nienawistne wiadomości do innych. Lubimy dna. Zazwyczaj leżą tam skarby. Nie dziwi mnie, że nie masz pojęcia, co leży na dnie. Zapewne nie jesteś nurkiem. Ja się nie silę, ja jestem „instagramerką”, tak jak każda inna dziewczyna posiadająca konto na Instagramie (w tym Ty, o ile jesteś dziewczyną w co wątpię, ale o tym dalej). Tak, obnażam część swojego życia, którą uznam za stosowną. Ej sorry, ale „giry” to my myjemy codziennie, żeby nie śmierdziały ??. Chyba, że mówimy o Twoich, wtedy nie wnikam, bo zapewne stąd znasz ten zapach ?. Po 1 nie będziesz mi mówił, gdzie mogę swój wygląd pokazywać ?, po 2 NIE ZNAM SIĘ na modzie, dlatego nie prowadzę bloga modowego tylko lifestyle’owego i wrzucane przeze mnie stylizacje są modne w moim mniemaniu a że kupuję na AliExpress to nic odkrywczego, wiedzą to wszyscy, którzy czytają moje wpisy (Ty także z tego, co widzę ?). W lumpeksach jednak zaopatruję się teraz najwięcej. W kolejnym hejcie możesz wspomnieć, że nie stać mnie na normalne ciuchy, to latam po szmateksach, droga wolna, będzie to dla mnie komplementem ?. Po 3 nigdy nie taplałam się w swoich odchodach, ale skoro znasz to uczucie, to wierzę Ci na słowo. A nasze filmiki spodobały się ponad 8 tysiącom osób w przeciągu 3 tygodni. Jak Tobie nie, to nie musisz ich oglądać, nikt Cię do tego nie zmusza. Po 4 TE MOJE WPISY NA ZAJEBISTYM BLOGU CZYTA 7 TYSIĘCY OSÓB MIESIĘCZNIE, nie dasz rady mnie przekonać, że jest inaczej, statystyki serwera nie kłamią. Po 5 moje kochane życie (za które codziennie dziękuję) obchodzi 900 osób na Instagramie, 8 tysięcy na TT, 260 na Facebooku i 7 tysięcy na blogu. A nawet gdyby tylko kilka osób mnie obserwowało, to i tak nie zniechęciłoby mnie to. Tworzyłabym nawet tylko dla nich. Przeczysz sam sobie, że nie wchodzisz na mój Instagram, jednocześnie pisząc komentarz na moim Instagramie ? Po prostu współczuję Ci znajomych, skoro Waszą rozrywką jak się spotkacie jest obgadywanie innych ?. A skoro radość sprawia „Wam” śmianie się z drugiego człowieka, to już samo świadczy za siebie. Nic dziwnego, że boisz się zostawić komentarz z prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Też bym się wstydziła wyśmiewania z kogoś (i pisania takich bzdet). Nie buziakuję. To w końcu Samarytanin, czy Samarytanka? Pod koniec zapomniałeś, że miałeś podszywać się pod inną płeć? Słabo. Jak cała ta żałosna wypowiedź (i ukradzione zdjęcie chorego chłopca jako miniaturka).

Nie uważam, żeby moje ciało było odrażające. Kocham je. Mam tylko jedno do końca życia. Nie nazywaj mnie przy hejterskim komentarzu „kochaną”, bo to żałosne. Dawno wyszło z mody hejtowanie kogoś pod przykrywką troski. Jeszcze kilka miesięcy temu, napisałabym „pokaż swoje ciało, to pogadamy o byciu odrażającym”, bo w każdym można znaleźć wady, jak już wspomniałam. Obecnie nie przeszłoby mi przez gardło krytykowanie kogoś za wygląd. Nawet gdy on krytykuje mnie. Po prostu wtedy ujawnia własne kompleksy i to, że sam nie może pogodzić się ze swoją aparycją.

O tym komentarzu już Wam wspomniałam. Powinnam walnąć coś w stylu „pogadamy za kilkanaście lat o Twoich pier*iach, każdą z nas to czeka”, ale stwierdziłam że nie ma sensu. Lepiej taką osobę wysłać do specjalisty. W tym wypadku psychologa, który pomoże uporać się z zaakceptowaniem rzeczywistego obrazu kobiety, która nie wygląda jak lalka Barbie (którą tak btw ta dziewczynka się jeszcze zapewne bawi).

To by było w sumie na tyle. Zastanawiałam się, czy robić ten wpis, ale może kiedyś komuś to pomoże w ciężkich chwilach. Ja cieszę się z tych pierwszych hejtów, bo oznacza to, że coś osiągnęliśmy i kogoś szlag trafił. Ludzie nie lubią, jak komuś dobrze się wiedzie. Zazdroszczą im i kiełkuje w nich nienawiść, którą w końcu muszą z siebie wyrzucić. Przytoczę w tym miejscu powiedzenie „Miarą Twoich sukcesów jest liczba Twoich wrogów”, czyli pierwsze sukcesy za nami ??. I jeszcze walnę Wam cytat Arystotelesa „Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: nic nie mów, nic nie rób, bądź nikim”.

Mieliście kiedyś do czynienia z hejtem? Jak sobie poradziliście? Co sądzicie o tych komentarzach pod naszym adresem?

PS. W ogóle to jestem w szoku, jak można kogoś do tego stopnia nienawidzieć. I nie mam pojęcia, czym sobie na to zasłużyliśmy. Ja jak ktoś mnie wyjątkowo wkurza, to po prostu blokuję go na Facebook’u i Instagram’ie, żeby ani on nie wiedział co u nas, ani żeby mi się nie pokazywały treści z tą osobą związane. I mam spokój. Nie wpadłabym na to, żeby komuś pisać hejterskie wiadomości z fejkowych kont ?. Żal po całości.