Od zawsze miałam wpajane przez rodziców, że muszę skończyć studia. Podobno tylko ludzie z dobrym wykształceniem dostają dobrą pracę. No właśnie – „dobrą”, czyli jaką? Z wysokim wynagrodzeniem? Raczej nie. Obecnie na rynku wyższe wykształcenie nie ma za dużego znaczenia. Pracując w agencji zatrudnienia dowiedziałam się, że spawacz czy mechanik zarabiają dużo więcej niż większość magistrów. A programista (nawet zwykły zapaleniec-hobbysta, bez studiów) jest na wagę złota. Przejdźmy jednak do początku mojej historii, zanim zacznę się rozwodzić nad tym, jak przegrałam życie kończąc studia (żarcik, cieszę się, że je ukończyłam ?)?.

Moja droga zawodowa

Pamietam, jak mając 18 lat przy każdej kłótni z rodzicami odgrażałam się, że jak mnie dalej będą wkurzać i się czepiać, to zrobię prawo jazdy na tiry, zostanę kierowcą w transporcie międzynarodowym i tyle mnie będą widzieć ?. Swojego planu nie zrealizowałam ze względu na szacunek do nich. Zamiast tego, poszłam na studia. Dla rodziców zdobyłam tytuł magistra z filologii angielskiej. Przyszło mi to bez większego trudu. Na psychologię poszłam, aby zrozumieć swoje stany lękowe. Po dwóch latach zajęcia stały się nudne i w większości przestały mnie interesować. Ale rodzice stwierdzili, że skoro zaczęłam jeszcze te studia, to szkoda je rzucić i powinnam je również skończyć. Tak też zrobiłam. W międzyczasie byłam nauczycielem angielskiego w szkołach państwowych, w szkole prywatnej i prowadziłam korepetycje dla dzieciaków. Tak minęło 5 lat mojego życia. Lubiłam uczyć. Ale krótko mówiąc – hajs mi się nie zgadzał ?.

Co po studiach?

Postanowiłam zawalczyć o więcej. Miałam w głowie dwa pomysły – pracować gdzieś na stanowisku kierowniczym (zawsze chciałam spróbować i wiedziałam że jestem do rządzenia stworzona ?), albo dołączyć do Pio jako kierowca. Zapisałam się ostatecznie na kurs prawa jazdy, ale jednocześnie postanowiłam także poszukać jakiejś pracy (wiecie – a nóż widelec ?). Po zrobieniu badań lekarskich i psychologicznych otrzymałam wiadomość zwrotną od firmy do której aplikowalam, że zostałam przyjęta na szkolenia, aby zostać managerem w jednej z ich filii. Oczywiście rzuciłam wszystko i popędziłam do Krakowa i Warszawy, gdzie szkolenia miały się odbywać. Jako jedna z bardzo nielicznych przeszłam całe szkolenie i dostałam swoją filię.

Problem jednak był taki, że przez okres szkolenia obczaiłam wszystkie minusy tej pracy i przestała mi się ona kalkulować. Miałam zarabiać około 8-12 tysięcy miesięcznie. Jednak była to praca w godzinach nocnych, bez wolnych weekendów. W dodatku w trakcie 4 dni potrafiłam siedzieć w robocie 70 godzin. Jak sobie to wszystko podliczyłam, to tutaj hajs też przestał mi się zgadzać ?. Za stara jestem, żeby poświęcać swoje zdrowie i związek za tak małą kasę (jak podzielicie podaną wyżej kwotę na dwa etaty, które tak naprawdę bym robiła, to wychodzi 4-6 tysięcy za 40h pracy). We znaki dawała mi się bardzo rozłąka z Pio, którego widywałam czasem tylko przez jeden dzień w tygodniu. Rzuciłam więc to w cholerę i zdecydowałam, że biorę się na poważnie za robienie prawa jazdy. 

Robię prawko c+e!

Zaczęłam robić uprawnienia na poważnie w październiku (w sierpniu przyjechałam tylko na godzinę do swojego OSK, żeby napisać egzamin kwalifikacji wstępnej przyspieszonej, udało mi się go zaliczyć „na inteligencję ?”). Najpierw zdałam egzamin z teorii, a później rozpoczęłam jazdy. Wyjeździłam całe 45h do połowy listopada. Liczyłam, że do końca grudnia uda mi się zdać egzaminy i od stycznia będę już jeździła z Pio. Ależ się myliłam!

Akurat trafiłam na okres, kiedy przenoszono łódzki WORD ze Smugowej na Nowy Jozefów. Panowało jedno wielkie zamieszanie. Na egzamin kategorii C miałam szansę zdobyć miejsce raz na miesiąc. Zdałam go ostatecznie 20 stycznia 2020 roku, za trzecim podejściem (dlaczego oblałam dwa razy, napiszę w osobnym wpisie). Później przyszła kolej na e do c. Również zdałam go za trzecim razem, 25 lutego 2020. Przed koronawirusem zdążyłam złożyć papiery o wydanie prawa jazdy i udało mi się je odebrać po 7 dniach. Gorzej było z kartą kierowcy, bo zaczęła się epidemia. Udało mi się jednak aplikować on-line, miało przyjść po 7 dniach. Poczta ma jednak obecnie opóźnienie i dostałam je po dniach dziesięciu.

Czemu postanowiłam zrobić uprawnienia?

Dlaczego w ogóle zdecydowałam się zostać kierowcą zawodowym mając dwa tytuły magistra i „szerokie perspektywy”? Powody są dwa. Po pierwsze ja tego cholernie chciałam. Kocham jeździć i zawsze podziwiałam kierowców ciężarówek. Do samych zestawów miałam ogromny szacunek i wywoływały we mnie taki dreszcz podniecenia, że chciałabym taką maszynę kiedyś samodzielnie poprowadzić. Długi czas nie wierzyłam w siebie i w to, ze się nadaje. Dobrze, że mam Pio, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych i on mnie podbudowywał.

Drugim powodem jest oczywiście hajs. Nigdzie nie zarobię takich pieniędzy, jak w transporcie. Kiedy byłam na badaniach na kierowcę zawodowego, lekarz po dowiedzeniu się, że jestem psychologiem zapytał, czemu to robię i że on może mnie zatrudnić jako psychologa. Zapytałam więc, ile płaci. Z dumą odparł, że u niego w przychodni psychologowie dobrze zarabiają – trzy tysiące ?. Poprosiłam o badanie. Dodatkowym plusem tej pracy jest to, że możemy pracować z Pio razem, a od zawsze o tym marzyliśmy. No i oczywiście pracując razem zarabiać będziemy jeszcze lepiej. Także powiedzenie „jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze” w naszym wypadku się sprawdza ?. Poza tym, my naprawdę lubimy spędzać razem czas i jeździć.

Kobieta kierowcą zawodowym?

Powiem Wam, że kobieta w tym zawodzie nie ma łatwo. I nie chodzi tutaj o kwestie związane z tym, że może czemuś nie podołać. Przecież dobrze wiemy, że jak się na coś uprzemy, to tak będzie i koniec. Nawet gdybyśmy miały robic coś ponad nasze fizyczne siły. Mówię bardziej o podejściu części mężczyzn. Mimo, że nie zaczęłam jeszcze na dobre pracy w zawodzie, to już napatrzyłam się na tyle hejtu, że masakra. Sporo kierowców zawodowych cierpi na przerost ego i dyskryminuje oraz obraża kobiety. Trzeba być na to gotową, jeżeli planuje się karierę kierowcy a jest się tą „słabszą” ?? płcią. Mnie na szczęście „mądrości” szoferów nie odstraszają. Marzę, żebyśmy z Pio zrealizowali plany, które snujemy od ponad roku. Cieszę się, że ta chwila się zbliża.

Jeżeli szukacie odpowiedzi na pytanie, ile kosztuje zdobycie uprawnień, to znajdziecie je tutaj. Natomiast jeśli ciekawi Was, jak wygląda ta praca i co Pio ma do powiedzenia o swoim doświadczeniu w zawodzie kierowcy zawodowego, to wpadajcie tutaj.

Gdybyście mieli jeszcze inne pytania, piszcie w komentarzach ?.