Bardzo długo ociągałam się z napisaniem tego wpisu. Pobyt w Pompejach był dla mnie niespodziewanie trudnym emocjonalnie doświadczeniem. Kompletnie nie wiem, dlaczego. Zawsze marzyłam, żeby tam pojechać i zobaczyć ruiny starożytnego miasta, gipsowe odlewy ludzkich ciał, czy przejść się kamiennymi uliczkami, które pamiętają jeszcze stukot końskich kopyt i podeszwy sandałów zmarłych mieszkańców. Kiedy jednak weszliśmy na teren wykopalisk, dopadła mnie jakaś smutna i podniosła atmosfera tego miejsca. W końcu chodziliśmy po jednym wielkim cmentarzu…

Weszliśmy na teren ruin bramą znajdującą się przy amfiteatrze. Najpierw obejrzeliśmy wystawę wydobytych rzeczy mieszkańców, która znajdowała się nieopodal. Zobaczyliśmy tam m.in. zwęglone chleby. Ciężko mi było pojąć, że patrzę na coś, co jakaś pani zrobiła prawie 2000 lat temu i miała zamiar zjeść, ale nie zdążyła… Później weszliśmy na teren amfiteatru. Podobno potrafił pomieścić 20 tysięcy osób i jest obecnie najstarszą zachowaną budowlą tego typu. Przeszliśmy przez sam środek areny i skierowaliśmy się do wyjścia. Trafiliśmy wprost na zrekonstruowane winnice, których w okolicach amfiteatru było całkiem sporo.

Jednak najbardziej interesowało nas odnalezienie wszystkich odlewów gipsowych ciał mieszkańców. Nie wiem, czy wiecie, ale nie są to rzeczywiste ciała ludzkie. Te zwyczajnie uległy rozkładowi. Jednak archeolodzy specjalnie zalewali puste miejsca w trakcie wykopalisk gipsem i w ten sposób na terenie ruin można w wielu miejscach spotkać odlewy ciał ludzi bądź zwierząt. Myślałam, że mnie to fascynuje, ale zmieniłam zdanie po zobaczeniu pierwszej wystawy. Jakoś zaczęło mnie to odrzucać i nie mogłam na nie patrzeć. Nawet teraz dziwnie jest mi oglądać tych biedaków na zdjęciach. No, ale jak się powiedziało A, to trzeba też powiedzieć B. Przeszliśmy więc całą trasę i widzieliśmy prawdopodobnie wszystkie odlewy. Natrafiliśmy nawet na ich składowisko gdzieś w okolicach Forum.

Jako, że godzina sprzyjała spacerom, turystów było mało a słońce nie przeszkadzało, to błąkaliśmy się po starożytnych uliczkach i budynkach aż do zamknięcia terenu. Generalnie byliśmy bardzo szczęśliwi, że przyszliśmy zwiedzać w okolicach godziny 16, ponieważ po całym obszarze chodziliśmy jak dzieci we mgle a za dużo cienia to tam nie ma. W sumie to nie ma go praktycznie wcale. My odwiedziliśmy Pompeje w maju. Nie chcę wiedzieć, co przeżywają osoby przyjeżdżające tam w lato i chodzące te kilka kilometrów w pełnym słońcu. Na całym terenie ruin można znaleźć krany z wodą pitną, ale w trakcie naszej wizyty część z nich była nieczynna. Musieliśmy poświęcić dłuższą chwilę na znalezienie działającego i ukojenie pragnienia.

Muszę przyznać, że odwiedziliśmy wiele posiadłości, widzieliśmy sporo rzeźb, fresków, malowideł ściennych, mozaik (podobno to repliki a oryginały znajdują się w Muzeum Archeologicznym w Neapolu). Staraliśmy się niczego nie ominąć. Wchodziliśmy do środka wszędzie, gdzie było to dozwolone. Co jednak zrobiło na nas największe wrażenie? Zdecydowanie był to bruk na ulicach, w którym w wielu miejscach były widoczne wyżłobienia zrobione przez powozy. W szoku byliśmy także widząc pierwowzory obecnych pasów (zebry). Takie niby drobnostki, o których nikt nie wspomina. A na naszą wyobraźnię to właśnie one zadziałały najbardziej.

Chodziliśmy po terenie jakieś 4 godziny, a i tak nie zobaczyliśmy wszystkiego. Obszar, na którym znajdowało się starożytne miasto jest ogromny i dopiero 2/3 zostało odkopane i udostępnione dla zwiedzających. Raz zaszliśmy za daleko i napotkaliśmy jedno ze stanowisk archeologicznych. Żeby nie popełnić naszych błędów, lepiej chodźcie z mapą. Dostaniecie ją przy wejściu. Od razu zaznaczcie sobie trasę, co chcecie zobaczyć i się tego trzymajcie. Uwierzcie, że poza zaznaczonymi miejscami, nie znajdziecie jakiś „perełek”. Poinformuję Was jeszcze, że podobno przez braki personelu, część wystaw jest zamknięta. Warto zapytać się przy wejściu co konkretnie jest otwarte z tego, co Was zainteresuje, bo możecie się niemile zdziwić.

Tak, jak wspominałam wcześniej – nam zależało przede wszystkim na zobaczeniu ruin i odlewów. Po wizycie w Pompejach stwierdzam, że warto jeszcze odwiedzić Forum (taki rynek miejski), Dom Fauna, Dom z małą fontanną, teatr, amfiteatr, winorośle. Poza tym, jest także wiele budynków, których nazw nie pamiętam, a gdzie znajdują się piękne mozaiki czy malowidła ścienne. Wiem też, że są dostępne dla zwiedzających termy i dom publiczny, jednak w trakcie naszej wizyty były one zamknięte.

Zrobiliśmy, jak widzicie, mnóstwo zdjęć. Mam nadzieję, że ułatwią Wam one decyzję o tym, co chcecie zobaczyć będąc na terenie obiektu. Naprawdę można tam spędzić cały dzień spacerując i zagłębiając się w historię. Ja następnym razem wynajęłabym przewodnika, żeby dokładnie opowiedział mi o życiu codziennym mieszkańców. Gołe ściany bowiem nic ciekawego same z siebie nie powiedzą. Ciężko jest się domyśleć do czego służyły pewne rzeczy, czy jakie było przeznaczenie części budynków.

Polecam Wam przynajmniej jeden nocleg w Pompejach, bo poza ruinami znajduje się całkiem przyjemne małe miasteczko. Nasze wejście na teren ruin znajdowało się najbliżej jego centrum. Znajdziecie tam mnóstwo straganów z pamiątkami. Ja polecam szczególnie zakup biżuterii ze skały wulkanicznej, ogromnych cytryn, czy domowych likierów (moje serce skradło Meloncello ?). Jeżeli interesuje Was temat starożytnych Pompei, to zdecydowanie musicie odwiedzić również Herkulanum. My tego nie zrobiliśmy i teraz żałujemy. Ale, z drugiej strony, mamy po co wracać ?. Podobno Herkulanum było bogatszą wersją Pompei i można tam zobaczyć więcej archeologicznych zdobyczy.

Na koniec napiszę Wam, że nie chciałam zrobić tego wpisu z „klikającym” się tytułem w stylu „10 miejsc, które musisz zobaczyć będąc w Pompejach”. Może taki też wrzucę, ale przede wszystkim pragnęłam Wam pokazać, że zwiedzanie tego starożytnego miasta jest jak spacer po ogromnym cmentarzysku. Odczuwa się głęboki szacunek do miejsca. Tym bardziej, że nad ruinami dalej króluje Wezuwiusz, którego kolejnej erupcji nie da się przewidzieć.

Byliście kiedyś w Pompejach? Jak Wasze wrażenia z tego miejsca? Było tak, jak się spodziewaliście czy coś Was zaskoczyło?