Z Piotrkiem zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Po kilku miesiącach spotykania się wiedziałam, że muszę mieć jakiś zarys koncepcji ślubu i wesela. Miałam rację, bo Pio oświadczył mi się po 10 miesiącach bycia razem. Oczywiście, jak to często u mnie bywa, z koncepcji powstał cały plan, razem ze szczegółami. Wiedziałam, jak ma wyglądać moja suknia (i nie dałam żadnej z pań w salonach zmienić mojego projektu), jakiego koloru będą dekoracje, jaki będzie motyw przewodni czy piosenki w kościele. Problem stanowiły tylko buty. Chciałam, żeby były wyjątkowe a bardzo ciężko znaleźć takie w damskim rozmiarze 43. Jednak, na jednych z targów ślubnych na których byłam, poznałam Mariannę i jej buty na zamówienie.

Byłam zachwycona, bo wreszcie mogłam stworzyć od podstaw szpilki. I miały być dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłam – piękne i wygodne. Mój wstępny projekt zakładał, że buty będą ze szmaragdowego zamszu z kryształkami, jako że całe wesele miało być w kolorach bieli, srebra i zieleni. Jednak już po rozmowach na facebook’u z Marianną podejrzewałam, że będę musiała iść na ustępstwa. Umówiłyśmy się na spotkanie 17.02.2017r. w jej pracowni w Pabianicach. Pojechałam tam z mamą. Okazało się, że Marianna nie miała nawet próbki zielonego materiału. Koniec końców, poszłam na te przewidziane ustępstwa i ustaliłyśmy, że buty ślubne będą srebrne z kryształkowymi ozdobami. Zdecydowałam się także na sandałki, które chciałam założyć na poprawiny. Cena za parę miała wynieść „około 500 złotych”.

I tu kończy się bezproblemowe zamawianie butów u Marianny. Napisałam do niej wiadomość 24.04.2017r. z zapytaniem, kiedy moje szpilki będą gotowe, ponieważ 14 maja miałam mieć pierwszą przymiarkę sukni. A wszystkie dobrze wiemy, że na taką przymiarkę trzeba przyjść już z butami, żeby dopasować do nich długość sukni. Marianna odpowiedziała, że „w przyszłym tygodniu”. Tak się jednak nie stało. Kolejną wiadomość wysłałam 23.05.2017r., czyli już po zapowiadanej pierwszej przymiarce, na którą buty oczywiście nie dotarły, że z zamówienia rezygnuję, bo to już przesada. Wtedy zaczęło się coś dziać. Marianna dzwoniła do mnie i informowała o postępach. Stwierdziłam, że jej wybaczę, bo naprawdę zależało mi na tych butach.

Szpilki były do odbioru w okolicach 10.06.2017r., czyli 4 dni przed naszym ślubem. Uważałam to za karygodne. Dobrze, że po ich odbiór przyjechałam z Piotrkiem. Ja jestem z tych osób, które jak coś zamówią, to bez względu na wszystko chcą się wywiązać z umowy. To jednak, co zastałam na miejscu było jedną, wielką porażką. Do tej pory jestem mężowi wdzięczna, że nie dał mi kupić butów ślubnych. Były tragiczne. Kryształki odpadały, widoczny był klej a zakończenie gumki było poszarpane. Dobrze, że zdołałam zrobić zdjęcia to możecie także podziwiać to „dzieło”. Sandałki były w miarę ok (odklejała im się tylko „skórzana”, logowana wkładka Marianny). Piotrek był jeszcze bardziej wściekły niż ja. Wytknął Mariannie i jej pracownicy wszystkie buble prosto w twarz. Ja bym tak nie potrafiła, ale uważam, że im się totalnie należało.

Teraz przejdźmy do jeszcze lepszej części tej historii. Marianna zażyczyła sobie za jedną parę tych swoich „cudów” 800 złotych ?. Gdyby nie to, że na sandałkach naprawdę mi zależało, to zostawiłabym jej obie pary. Powinnam była tak zrobić, za co do teraz pluję sobie w brodę. Zostały u niej tylko moje ślubne buty (i 100 złotych zaliczki za nie). Kupiłam sandałki od Marianny No spod Pabianic za 800 złotych. Miałabym w tej cenie Jimmy’ego Choo z przeceny na mytheresa.com ?.

Dobrze, że po przebojach z suknią ślubną (tutaj link do wpisu o niej), byłam przygotowana na każdą ewentualność. Tak jak miałam zapasową suknię (założyłam ją na poprawiny), tak buty też miałam zapasowe. Nie chciałam ich zakładać pomimo, że były jedyne w swoim rodzaju, bo wysokość szpilki wynosiła 12 cm. Ale, mówi się trudno ?. Założyłam na ślub i wesele swoje wymarzone dwunastocentymetrowe Louboutin’y i byłam wyższa niż 95% gości na weselu ?. Zdziwiła mnie ich wygoda, bo wytrzymałam do 23:30 (później zostały mi zabrane ?). I na poprawinach także towarzyszyły mi właśnie one, a później baleriny.

Marianna reklamuje swoje buty jako nieziemsko wygodne i wytrzymałe. Powiem Wam jednak, że razem ze mną, buty u niej kupowały dwie znajome, które również wychodziły za mąż w 2017r. Stopy obu dziewczyn buty obtarły do tego stopnia, że na poprawiny musiały założyć sandały na płaskim obcasie. Co do moich sandałków, to byłam w stanie wytrzymać w nich maksymalnie trzy godziny. Wygodniejsze kupiłam rok później w Forever21 za 100 złotych. A jeżeli chodzi o wytrzymałość, to sandałki miałam na sobie na jednej komunii i jednej 15-minutowej sesji zdjęciowej. Wyglądają według mnie tragicznie po tak krótkim czasie noszenia. Wkładka, którą Marianna doklejała po moich uwagach, znowu się odkleiła a „skóra” na paskach zaczęła się przebarwiać.

Na koniec wspomnę Wam jeszcze, jak Marianna swoje buty „robi”. Otóż, są one zamawiane pod rozmiar klienta z zewnętrznej firmy. Przychodzi do niej gotowy but i ona go „ozdabia”. Czyli przykleja lub przyszywa wszystko, czego sobie klientka zażyczy, albo Marianna ma w swojej koncepcji. Podobno jej ozdoby (kryształki, broszki, itp.) są strasznie drogie, stąd tak wysoka cena butów – im więcej ozdób, tym większy hajs sobie życzy. Może i bym na to poszła, gdyby nie fakt, że te jej wspaniałości można znaleźć na Aliexpress za grosze. Zamówiłam z ciekawości broszki, za które Marianna woła sobie 100 złotych. Na Ali kosztowały poniżej 20 złotych i przyszły dokładnie takie same, jak te, które miała nasza „projektantka”.

Bardzo Was przepraszam za tak dużą liczbę cudzysłowów w tym wpisie, no ale inaczej się nie dało. Całe to szycie butów na miarę jest robieniem dziewczyn w bambuko przez pseudo projektantkę obuwia. Nie rozumiem jej coraz to większego fenomenu w mediach. Tym bardziej, że skasowała opcję „opinia” na swoim facebook’u. Od razu można się domyśleć, że nie jestem jedyną niezadowoloną klientką. Zamiast tych wychwalanych przez Mariannę butów „na lata”, kupcie sobie na wesele wyjątkowe szpilki od światowego projektanta. Za taką cenę, lub z niewielką dopłatą, śmiało znajdziecie piękne, markowe obuwie. Szczególnie polecam Wam poszukiwania w trakcie noworocznych wyprzedaży. Wtedy można przez internet znaleźć prawdziwe perełki w miarę przystępnych cenach.

Macie równie pokręcone historie związane z butami ślubnymi? Czy tylko ja miałam takiego pecha? Gdzie kupiłyście swoje wymarzone ślubne obuwie? ❤️