Jak większość z Was wie, jestem magistrem filologii angielskiej i kilka ładnych lat przepracowałam, udzielając korepetycji i ucząc w szkołach. Mam więc spore doświadczenie w tej dziedzinie. Odchodząc od zawodu w czerwcu, przeżyłam osobisty dramat. Było mi okrutnie ciężko zostawić „swoje dzieciaki”. Tym bardziej, kiedy większość z nich na wieść, że we wrześniu się nie zobaczymy, reagowała zawiedzionymi minami, smutkiem, płaczem, a nawet załamaniem. U kilku osób musiałam zostać po zajęciach, żeby podnieść dziecko na duchu. Ze łzami w oczach wspominam ten czas ??. Dzieciaki po jakimś czasie zapomną, ja nie. No ale cóż, trzeba iść naprzód, a ja w nauczycielstwie przestałam widzieć swoją przyszłość. Przynajmniej nie tą najbliższą. Potrzebuję pracy, która da mi możliwość wyższych zarobków. Bo awans zawodowy, na który trzeba ciężko pracować przez minimum rok, dający podwyżkę w wysokości 80 złotych miesięcznie, to nie dla mnie. Wracając do tematu, wybór korepetytora w obecnych czasach stanowi spory problem. A znalezienie dobrego korepetytora, to naprawdę wyczyn. Najlepsi mają kolejkę oczekiwania na miejsce minimum dwa lata w przód. Chciałabym więc podpowiedzieć Wam z własnego doświadczenia, na co zwracać uwagę przy zatrudnianiu korepetytora z języka angielskiego.

1. Wykształcenie

Bez tego ani rusz. Macie prawo wymagać od korepetytora okazania dyplomu uczelni, którą skończył. Jak inaczej macie sprawdzić jego wiedzę (zakładając, że sami filologii angielskiej nie studiowaliście)? Przykro mi, że będę generalizować, ale ja polecam zatrudnianie osób po studiach dziennych. Albo w ich trakcie. Studiowałam dziennie na Uniwersytecie Łódzkim i śmiało mogę powiedzieć, że największy zakres wiedzy przekazywany jest w trakcie dwóch pierwszych lat. Po tym czasie student jest na poziomie „Advanced”, więc nie powinien mieć problemów z przygotowaniem do egzaminów szkolnych.

Ja ostatnio dostałam cynk od jednej z mam uczniów, których uczyłam, że jak zapytała o wykształcenie korepetytora, to w jednej szkole językowej odburknięto „A co to Panią interesuje?”. Natomiast pani udzielająca dodatkowych zajęć z języka angielskiego okazała się osobą po technikum weterynaryjnym, która rozpoczęła pierwszy rok studiów anglistycznych zaocznych na prywatnej uczelni. Jak usłyszałam takie combo, to mnie zamurowało. Jak można, ja się pytam? No jak? Dodam, że Pani ta nie radziła sobie, jeżeli chodzi o poziom, z chłopcem w 6 klasie podstawówki ?‍♀️.

2. Doświadczenie

Doświadczenie w udzielaniu korepetycji i nauczaniu w szkole jest również ważne. Ja wiem po sobie, że dopiero po trzech latach zaczęłam sama rozumieć angielską gramatykę na tyle, żeby móc ją wytłumaczyć praktycznie każdemu. Trzeba potrafić przekazywać wiedzę w odpowiedni sposób, np. dzieciom tłumaczyć na podstawie bajek a chłopakom w technikum na podstawie samochodów i imprez. Ja z niektórych swoich pomysłów do tej pory jestem dumna ?. Serio. Wytłumaczenie czasu Past Perfect przy pomocy auta i dowodu rejestracyjnego było wyzwaniem ??. Należy podawać takie przykłady, żeby uczniowie jak najlepiej zapamiętali dane zagadnienie. Nie jest to takie łatwe, należy wypracować własny system. A to przychodzi z czasem.

3. Stosunek do dziecka

Dla mnie jest to wyjątkowo istotna kwestia. Sama byłam przez swoją korepetytorkę często poniżana, wyśmiewana i dołowana. Wywyższała ona dzieci z bogatych domów. Ja z takiego nie pochodziłam. I mimo tego, że moi rodzice płacili 100 złotych tygodniowo tak jak inni, nie byłam traktowana na równi. Przeżyłam prawie 10 lat z tą kobietą. Zahartowało mnie to. W sumie po pierwszym roku już przestałam zwracać uwagę na jej głupie docinki. Jednak nie życzę nikomu takiego korepetytora. Tym bardziej że obecnie uważam, że jej ocena „najlepszej profesjonalistki w mieście” była bardzo zawyżona. Nie dajcie się zbajerować, sami oceńcie, czy ktoś jest naprawdę dobry w tym, co robi. Jeżeli dziecko przed zajęciami płacze, boli je brzuch, a nawet wymiotuje, to znaczy, że czas zmienić korepetytora.

Tylko jest też druga strona medalu – niektórym dzieciom zdarza się symulować, bo np. nie zrobiły pracy domowej, albo się nie nauczyły. W tym rola rodziców, żeby dowiedzieć się, co dziecko ma zrobić na kolejne zajęcia, z czego się przygotować i dopilnować, żeby wszystko zostało wykonane. Jeżeli dziecko jest nauczone i ma odrobioną pracę domową, nie powinno symulować ?. Mnie zazwyczaj dzieciaki witały z uśmiechem. A jeżeli miały smutne miny, zawsze najpierw pytałam, co się stało (często wychodziło, że ma jakieś problemy w szkole/z rodzicami/ze znajomymi). Jak dziecko wyrzuci z siebie negatywne emocje na początku, lepiej później pracuje. Warto te kilka minut poświęcić. Ja je odrabiałam, zostawiając chwilę dłużej w dniu, w którym uczeń był bardzo skupiony i skoncentrowany tylko na zajęciach i nie miał dodatkowych zmartwień.

4. Materiały

Materiały, czyli na czym pracuje korepetytor. Jeżeli w większości na testach, to grzecznie podziękujcie za zajęcia. Nauczyciel ma przede wszystkim wytłumaczyć zagadnienia. Jeżeli na lekcji nie jest tłumaczona gramatyka i nie są robione przykładowe zdania, to nie jest nauka. Testy są ważne, ale nie powinny stanowić więcej niż 30% czasu zajęć. I każdy punkt powinien być wyjaśniony. Ja nawet całe teksty do czytanek kazałam tłumaczyć dzieciakom. Byle uczeń zrozumiał, dlaczego jedna odpowiedź jest poprawna, a resztę trzeba odrzucić.

Należy zwrócić także uwagę na to, co przynosi ze sobą dziecko z zajęć. Dobry korepetytor nie będzie pracował tylko na podręczniku szkolnym i jakichś ćwiczeniach z internetu. Ja używałam jako podstawy książek do gramatyki Michaela Vince’a i Raymonda Murphy’ego, odpowiednich dla poziomu ucznia. Do tego dawałam dodatkowe słówka do nauki, zdania do zrobienia z innych książek, a jak zagadnienie było wyjątkowo trudne dla dziecka, to drukowałam dodatkowe zdania z internetowych ćwiczeń. Po roku uczęszczania na moje korepetycje uczniowie chodzili z takimi wielkimi biurowymi segregatorami, wypełnionymi po brzegi ?. Oni marudzili, a ja byłam dumna, że tyle udało nam się przerobić ?.

5. Wymagania

Dobry korepetytor wymaga. Za to ma płacone. Musi ciągnąć dziecko w górę, nawet jeżeli ono nie jest chętne do nauki. Uczeń musi pracować także samodzielnie w domu i jeżeli nie ma nic zadawane na kolejne zajęcia, to za dużo się nie nauczy. Dziecko ma przychodzić do domu z zadaną odpowiednią ilością materiału do zrobienia i nauczenia. Moje dzieciaki były już tak wyszkolone, że razem ze mną ustalały, co mają zrobić ?. Negocjowaliśmy i jeżeli miały w danym tygodniu sporo szkolnych sprawdzianów, zadania domowe były krótsze. Jeżeli w szkole był luz, to ja zadawałam obszerny materiał do przepracowania i wyuczenia w domu.

To tyle Kochani ode mnie. Temat jest bardzo szeroki i ciężki. Wiele osób udziela korepetycji bez jakiegokolwiek wykształcenia kierunkowego, bo myślą, że zdana matura z języka angielskiego, liczy się jak magisterka. Jeżeli macie pytania, to śmiało piszcie. Odpowiem na każdy komentarz. To sprawa naprawdę bliska mojemu sercu i nie chciałabym, żeby rodzice wyrzucali pieniądze w błoto a dzieciaki, żeby traciły swój czas na beznadziejne zajęcia z niekompetentną osobą.