Podsumowania i plany roczne stają się dla mnie coraz ważniejsze. To taka forma terapii i rozliczenia z samą sobą, co udało mi się osiągnąć a nad czym zdecydowanie muszę jeszcze popracować. W ubiegłym roku myślałam, że jestem na dobrej drodze. Byłam przekonana, że otaczam się już samymi dobrymi i szczerymi ludźmi, że ogarniam swoje zdrowie i mam dobrze rozplanowane podróże i pracę. Och, jak się myliłam! 2019 rok był dla mnie jedną wielką i strasznie długą lekcją. Wyciągnęłam z niego mnóstwo wniosków. Posypała się większość moich nadziei związanych z tym rokiem. Nie uważam tego jednak za porażkę. 2019 po prostu przygotował mnie na przełom, który ma nadejść. Ja już czuję, jak się rozpoczyna. Poniżej znajdziecie moje podsumowanie minionego roku, podzielone na kilka ważnych dla mnie sfer – zdrowie fizyczne i psychiczne, związek, podróże, praca i otaczający mnie ludzie.

Zdrowie psychiczne i fizyczne

Jestem cholernie szczęśliwa i jest to dla mnie największym możliwym sukcesem, że w trakcie 2019 roku nie miałam ani jednego ataku paniki. Zrozumieją to tylko osoby, które miały do czynienia z lękiem napadowym. Nie da się tego opisać. Cały rok byłam wolna. Nie bałam się ani o swoje życie, ani kolejnego ataku. To niesamowite uczucie dla osoby, która w 2013 roku potrafiła mieć dwa ataki paniki dziennie. Nie zmienia to jednak faktu, że jednym z moich marzeń w 2020 roku jest pójść na terapię. Tym razem ukierunkowaną na uporanie się z żalem do innych ludzi i złością, która czuję jak zatruwa mnie od środka. Chcę postawić na samorozwój i ubogacanie siebie. A nie przejmowanie się innymi, którzy nie są tego warci.

Jeżeli chodzi o zdrowie fizyczne, to nie jest zbyt kolorowo. Wszystkie moje choroby osiągnęły punkt kulminacyjny w 2019 roku. Jest mi już strasznie ciężko, dlatego 2020 będzie rokiem powrotu do zdrowia. Nie ma dla mnie na ten moment nic ważniejszego. Tym bardziej, że w ubiegłym miesiącu przeszłam operację (jaką i jak to jest napiszę Wam niedługo ?). Muszę po niej dojść jak najszybciej do siebie i zacząć wycieczkę po lekarzach. Choćby nie wiem co, to chcę Wam napisać w grudniu 2020, że mi się udało i czuję się wreszcie dobrze.

Odniosę się tutaj jeszcze do odchudzania. Ci z Was, którzy śledzili moje #chudaopona wiedzą, że to była masakra. Schudłam 8 kg w miesiąc, później miałam same zastoje. Mimo diety i ćwiczeń, nie mogłam zrzucić ani kilograma i się zniechęciłam. Po majówce wybraliśmy się do dietetyka i to też nie wypaliło. Odpuściliśmy sobie obydwoje z Pio. W trakcie roku schudłam i przytyłam wiele razy. Efekt końcowy jest jednak taki, że w porównaniu z 1 stycznia 2019, teraz ważę 8 kg więcej ?. I szczerze mówiąc, mam to totalnie gdzieś. Moja waga mnie nie definiuje. Kiedy będę miała lepszy okres w życiu, to skupię się na odchudzaniu. Teraz mam ważniejsze problemy i sprawy na głowie.

Związek

Rok 2019 był jednym z naszych najlepszych lat od kiedy jesteśmy razem (2014). Wcześniej aż tak dobrze się nie rozumieliśmy jak teraz. Bardzo umocniliśmy się jako partnerzy życiowi. Ja jeszcze nigdy nie czułam aż takiego szacunku i miłości do Pio. Mam nadzieję, że w tej sferze rozwój dalej będzie postępował w tym kierunku, chociaż nie wiem, czy mogę kochać jeszcze bardziej tego mojego męża ?.

Podróże

Niestety nie podróżowaliśmy w tym roku tyle, ile chcieliśmy. Pierwsza połowa roku była nawet spoko – walentynki w Malutkie Resort, marcowy wypad do Władysławowa i Sopotu, majówkowa wycieczka po Włoszech, lipiec w Krakowie i Warszawie. W drugiej połowie roku odwiedziliśmy niestety już tylko Gdańsk w trakcie Festiwalu Kobiet Insternetu i moją ukochaną Łebę. A właściwie to Pio mnie tam wywiózł, kiedy oświadczyłam, że rzucam pracę ?. Chciał się upewnić, że nie zmienię zdania i nie wrócę do tego tyrania po 14h dziennie. Zrezygnowaliśmy z planów wyjazdu do Berlina na moje urodziny i odwiedzenia Pragi w okresie przedświątecznym. Mam nadzieję, że ten rok przyniesie troszkę zmian w tej sferze.

Praca

W pierwszej połowie roku udzielałam jeszcze troszkę korepetycji i przygotowywałam się do obrony pracy magisterskiej z psychologii. W czerwcu udało mi się obronić i byłam niesamowicie szczęśliwa. Po dziewięciu latach studiowania (wcześniej była jeszcze filologia angielska), uwolniłam się. Taka wolna byłam całe 2 dni ?. Później znalazłam pracę. Wydawała się wymarzona. Miałam od razu dostać kierownicze stanowisko i pensję minimum cztery razy wyższą niż nauczycielska (maksimum nie było, wszystko zależało od obrotów, jakie wykręcę dla firmy). Osiem tygodni spędziłam na przeróżnych szkoleniach w Krakowie i Warszawie. We wrześniu wreszcie dostałam własną placówkę w Łodzi. Zostałam managerem. Problem pojawił się, kiedy przeliczyłam sobie, ile czasu spędzam w pracy. Były to noce środa – niedziela. Zero wolnych weekendów. Minimum 14h w pracy. Po przekalkulowaniu stwierdziłam, że poświęcanie mojego życia jest warte więcej niż 8-12 tysięcy miesięcznie. Tym bardziej, że w wolne dni nie nadawałam się do niczego. Za 4 lata szczegółowo opowiem Wam o tej pracy. Na razie obowiązuje mnie niestety lojalka. Po rzuceniu tego bagna, nie pracuję aż do dzisiaj. Uczę się (jakby jeszcze mi było mało) ?. Mam nadzieję, że już niedługo opowiem Wam, czego ?.

Otaczający mnie ludzie

Tutaj nastąpił największy „fakap” tego roku. Z rodziną jeszcze się nie rozmówiłam, ale coraz mniej przeżywam krzywdy, które mi wyrządzono. Żal i poczucie niesprawiedliwości ustępuje miejsca zobojętnieniu. Jeżeli chodzi natomiast o znajomych, to ja serio myślałam pisząc poprzednie podsumowanie, że już jest ok. Okazało się, że niektórzy świetnie się kamuflują. Jednak ludzie to najbardziej obrzydliwe istoty na świecie i jest coraz mniej takich, którzy są zwyczajnie dobrzy, honorowi, szczerzy i godni zaufania.

Podjęliśmy z Pio decyzję o ZDYSTANSOWANIU SIĘ. Nie ma co babrać się w czyimś gównie. Skończyliśmy z angażowaniem się w toksyczne relacje. Ludzie tworzą toksyczne związki i relacje i ja nie mam obowiązku się w to angażować. A co gorsza, próbować to uzdrawiać i ratować. Od teraz CHRONIMY z Pio SIEBIE i swoją relację, bo nie wiem, czy Wy już doszliście do takich wniosków jak my – im mniej ludzie o nas wiedzą, tym lepiej nam się żyje. Nie interesują nas też inni. Kompletnie. Nie chcę wiedzieć, co u nich słychać i do kogo teraz sprzedają swoje fałszywe farmazony. Niech się paprzą sami w tym toksycznym bałaganie – są dorośli, więc wiedzą, co dla nich najlepsze. My mamy prawo dbać tylko o siebie i odwrócić się plecami, żeby lepiej im się nasze dupki obgadywało.

Zostawiamy też za sobą potrzebę ratowania innych. Nie mieszamy się w żadne popieprzone relacje. Krótko mówiąc, zostajemy z dosłownie garstką zaufanych i sprawdzonych osób, którzy nie są manipulatorami. Jeżeli ktoś ma problem z nami, to jest to jego problem. Nie nasz. A jeżeli co chwila taki człowiek ma problem z różnymi osobami, to chyba świadczy o nim i jego problemach. Zawsze była dla nas ważniejsza jakość niż ilość przyjaciół. Mi na część relacji, które zostawiamy za sobą chce się po prostu rzygać. Wolę siedzieć „w chałupie na dupie” niż z osobami, które mi źle życzą i obrabiają tyłek za plecami. Podjęliśmy też decyzję, że nie rozmawiamy z ludźmi o innych ludziach, bo to tylko powoduje kiełkowanie nienawiści. Nie chcemy tacy być. Nie chcemy czuć negatywnych emocji. Mam dosyć bycia na ciągłym wkurwie, jak przebywam z częścią znajomych. Jeżeli mam wolne, to chcę się zrelaksować i porozmawiać o dupie marynie, a nie obcinać innych. Dostałam do tego obrzydzenie. Może dlatego tak bardzo chce mi się rzygać, jak pomyślę o relacjach, które zostawiamy za sobą. W końcu one głównie na tym polegały, na pluciu żółcią w stronę innych ??.

Podsumowanie

Jak widzicie ten rok był pełen pomyłek, które nauczyły nas oboje tak wiele, że za nic na świecie nie chciałabym cofnąć czasu, żeby coś zmienić. Pio też. Każdy ma prawo popełniać błędy, trzeba tylko wyciągać z nich wnioski. My to zrobiliśmy. W rok 2020 wchodzimy z nadzieją i mnóstwem planów. Chcemy tym rokiem rozpocząć naszą kolejną wspólną podróż. Tym razem bez zbędnego nadbagażu. Będziemy walczyć o zdrowie i siebie nawzajem, bo to jest dla nas priorytetem.