Walentynki. Jedni je obchodzą, a inni uważają, że to kolejne „święto”, które nie jest nikomu do szczęścia nie potrzebne. Ja uważam, że akurat okazje które promują wyznawanie uczuć i miłe zaskakiwanie ukochanych osób, są bardzo w naszym świecie potrzebne. Dzięki nim możemy zadbać o relacje. Warto więc jednak zdecydować się na celebrowanie 14 lutego. Jeżeli na zaplanowanie Walentynek macie więcej niż kilka godzin, to zapraszam Was do tego wpisu. Jednakże, jeśli wcześniej nie pomyśleliście o żadnym prezencie z okazji dnia zakochanych, to postaram się podsunąć poniżej kilka fajnych opcji na Walentynki last minute.

Po pierwsze zdecydowanie proponuję wycieczkę do Lidla, lub innej Biedronki. Znajdziecie tam pełno rzeczy, które pomogą Wam zorganizować wyjątkowy wieczór. W tym roku widziałam w tych sklepach mnóstwo kwiatów (były nawet flower box’y po 50 złotych), słodyczy, świec, dekoracji. Była także bielizna i promocje na niektóre wina i szampany. Jeżeli chcecie urządzić coś wyjątkowego „na szybko”, to proponuję skoczyć najpierw na szybkie zakupy.

Prosto z dyskontów, udałabym się do sklepu z dekoracjami i zaopatrzyła się w balon (albo kilka/naście) z helem i inne pierdółki, które tworzą wyjątkowy nastrój. Na zdjęciach poniżej widzicie balony (12 złotych za balon serce z helem, 15 złotych za napis, jakieś 5 złotych reszta), girlandę i sztuczne płatki róż zakupione w Big Party w Łodzi. Ponadto, zaopatrzyłam się w pudełko truskawek w kształcie serca (Lidl, 7 złotych), Martini Asti (23 złote na promce w Lidlu) i bukiet róż (8 złociszy w Biedrze). Ta wielka poducha to walentynkowy prezent od Pio sprzed dwóch lat ?.

Jeżeli chcecie naprawdę zrobić wrażenie na drugiej połówce, dokupcie jeszcze świece i postarajcie się zrobić/zamówić dobre jedzonko (przez żołądek do serca, co nie? ?). Proponuję ustawić świeczki (te małe podgrzewacze) w ścieżkę prowadzącą od drzwi, aż do miejsca gdzie będziecie siedzieć. Dla większego efektu „łał” można ją wysypać sztucznymi płatkami róż (można też żywymi, ale mi byłoby ich szkoda ?). Na końcu na Waszą ukochaną osobę będzie czekało istne szaleństwo – balony, kwiaty, winko, jedzonko i prezencik (powiedzmy, że bielizna).

Może to oklepany pomysł spędzenia Walentynek, ale uwierzcie mi, że chyba żadna kobieta czy mężczyzna nie byliby tym zawiedzeni. Dla mnie w trakcie dnia zakochanych liczy się to, ile druga osoba włoży siebie w przygotowanie czegoś miłego a nie to, ile na to wyda. Zdecydowanie wolałabym taką fajną kolacyjkę i później wspólne oglądanie jakiegoś filmu/serialu niż kupno np. bukietu stu róż (w ogóle to mi jest zawsze strasznie przykro jak te kwiaty więdną i wydawanie kilkuset złotych na taki bukiet to zwykłe marnowanie hajsu i życia biednych różyczek ??).

Pamiętajcie, że wersji takiego wieczoru może być wiele. To od Was zależy, jaki będzie efekt końcowy. Fajne jest to, że powinniście się zmieścić w budżecie 100-200 złotych. Czyli będzie tanio, miło i romantycznie. Trzy plusy, żadnego minusa ??.

My w tym roku niestety za bardzo dzisiaj nie świętujemy. Piotrek jest w trasie i przyjedzie zapewne mega zmęczony w okolicach 22/23. Postanowiliśmy więc wczoraj, że odbijemy sobie to jadąc jutro do Warszawy. Będzie trochę romantiko, trochę pracowito ??, bo planuję wreszcie skończyć wpis o miejscach wartych odwiedzenia w stolicy. Ale postaramy się w tym wszystkim wygospodarować także czas dla siebie ❤️.

A Wy jak zamierzacie spędzić w tym roku Walentynki? Jak wyglądał Wasz najlepszy dzień zakochanych?

PS. Rekwizyty do zdjęć kupiłam sobie sama. Takie prezenty od siebie dla siebie też są super ?. W końcu trzeba kochać samego siebie, żeby móc obdarowywać tą miłością innych ❤️.